W „Zadzwoń do Saula” w kolejnych sezonach przedstawia drogę życiową Saula Goodmana (Bob Odenkirk), prawnika gangsterów z „Breaking Bad”. A w dwugodzinnym filmie zrealizowanym dla Netflixa zamyka (a może raczej na nowo otwiera) wątek Jessego Pinkmana (Aaron Paul), prawej ręki głównego bohatera „BB”, Waltera White’a. „El Camino” nie jest złym filmem. Ma dramaturgię, gangsterskie klimaty, wycieczki w przeszłość pozwalające przywoływać emblematyczne dla „BB” kadry (pustynia w Nowym Meksyku!). Wraca kilku bohaterów, Paul z empatią gra dawną rolę. Ale czy nie lepiej było zostawić nas już na zawsze z obrazem ze świetnego finału genialnego serialu? Z Jessem wyrywającym się na wolność tytułowym El Camino, z krzykiem i śmiechem, który, przeczuwamy, za chwilę zmieni się w szloch? Czy Jesse dostanie drugą szansę? Czy powinien ją dostać po tym, co zrobił? Czy odpokutował swoje winy? Czy był ofiarą demonicznego Waltera White’a, czy jego wspólnikiem? I czy po tym wszystkim, co się wydarzyło przez pięć gęstych sezonów, w ogóle można wyobrazić sobie spokojne życie? Na te pytania, w moim odczuciu, każdy widz powinien odpowiedzieć sobie sam. Bo „Breaking Bad” było świetnym serialem sensacyjnym, ale przede wszystkim sondą zapuszczoną w sumienia widzów.
El Camino: Film „Breaking Bad”, reż. Vince Gilligan, Netflix, 122 min