Obraz świata jako wielkiego second handu pojawił się u Andrzeja Stasiuka już w zbiorze „Zima”. Od dawna zresztą pisarz z większym pietyzmem opisywał rzeczy niż ludzi. Zmiana stosunku do przedmiotów u Stasiuka łączy się z przemianą rzeczywistości. W nowej powieści „Taksim” poznajemy historie dwóch handlarzy Pawła i Władka, którzy krążą po Europie Środkowej sprzedając ciuchy z samochodu. Tutaj świat nie jest już nawet targowiskiem używanej odzieży, ten czas minął, teraz żyjemy na wielkim śmietnisku jednorazowych rzeczy: buty za grosze, stanik za pół paczki fajek. Kiedyś rzeczy kupowało się na całe życie, teraz rzeczy już nic nie kosztują i rozpadają się niemal natychmiast.
„Będą mieli wszystko i jednocześnie nie będą mieli nic” – pisze Stasiuk o istocie tej zmiany. Zapadają w pamięć udane sceny na targowisku obok lunaparku, gdzie Władek hipnotyzuje klientki. Handlarze opowiadają o czasach wielkich interesów, czyli o latach 80. Problem polega na tym, że wspominki handlarzy, scenki rodzajowe, refleksje o przemianach rzeczywistości są na siłę połączone w jakąś fabułę, która wydaje się całkowicie sztuczna. Dokąd jadą i po co? Stasiuk przyzwyczaił nas do eseistycznej opowieści, tutaj jednak ona się nie sprawdza. Choćby dlatego, że narrator, który rozmyśla o naturze świata, jako żywo nie pasuje do zawodu handlarza. Materiał na ciekawy esej o rzeczach albo na opowiadanie o handlarskim losie tutaj rozrasta się w twór pełen powtórzeń, zaczętych wątków sensacyjnych (przemyt ludzi). Powstała rozwlekła opowieść, która kręci się wokół swojej osi jak karuzela w lunaparku.
Andrzej Stasiuk, Taksim, Czarne, Wołowiec 2009, s. 328