Niektórym pierwsze przedstawienie miesza się w pamięci z następnymi. Kilku autorów relacji, co wiemy skądinąd, nie mogło uczestniczyć w premierze; Strawiński był obecny, ale potem temu zaprzeczał. Ponoć masowo wyprowadzono protestujących widzów – ale nie wiadomo nic o mobilizacji straży. Ponoć doszło do rękoczynów, a nawet, następnego ranka, do pojedynków. Wedle jednych, z powodu syków, gwizdów i obelg nie było słychać niczego poza samym początkiem utworu, wedle innych – panowała niemal zupełna cisza. Rzeczywisty wieczór niemal od razu obrósł taką ilością zmyśleń i półprawd, że wiek później nie sposób powiedzieć o nim nic pewnego.
Ponoć na Facebooku kilka tysięcy osób zapisało się na otwarcie Nowego Wspaniałego Świata; ile z nich przyszło – nie sposób powiedzieć, ale towarzyskie wrzenie wokół tej premiery rosło z dnia na dzień.
Wobec „Krytyki Politycznej” mam uczucia ambiwalentne. Wskrzeszanie komunistycznej symboliki w aurze „to jest sexy”, granie czerwonymi liczmanami mnie mierzi, dokładnie tak, jak mierzi mnie granie liczmanami brunatnymi. Owszem, równe rządki ogolonych chłopców z opaskami i marsowymi minami są dla niektórych sexy, podobnie jak dla innych sexy jest pani komisarz w skórzanym płaszczu i z dymiącym jeszcze naganem w ręku, recytująca Majakowskiego w przerwach między dyktowaniem dalekopisów do Ałma Aty.
Z drugiej jednak strony wielu inicjatywom „KP” mogę przyklasnąć. Tak, warto zmieniać polską scenę intelektualną, upominać się o pomijanych i wykluczanych: ludzi, idee, problemy; warto wydawać książki, które poza „KP” w Polsce by się nie ukazały, nawet jeśli niektóre decyzje są chybione.