W zbiorze opowiadań wspominam dewastację poniemieckiego cmentarza; zamieniono go w skwerek, na którym zadomowili się lokalni pijacy. Wspominam też stację Bielawa Zachodnia, która umarła w latach siedemdziesiątych wraz z zamknięciem linii Dzierżoniów Śląski–Ząbkowice Śląskie. Kiedy książka została wydana, austriacki biznesmen przyjechał do Nowej Rudy, aby zabrać ze sobą kilka paczek moich pierwocin dla polskiej księgarni w Wiedniu. Nie sprzedała się ani jedna sztuka. Otóż na miejscu stwierdzono, że przywiezione egzemplarze są wybrakowane. Czyste kartki przeplatały się z zadrukowanymi. Po latach wznowiłem książkę. Tym razem dołożyłem kilka opowiadań. Zbiór nosił tytuł „Wariat” i wydany został w olsztyńskiej oficynie Portret, która kilka tygodni temu przeszła w stan spoczynku.
W „Wariacie”, czyli w dawnej „Stacji Bielawa Zachodnia”, sporo stron poświęcam szynom, semaforom, samobójcom, kolejarzom, pociągom, przemalowanym kucykom, konduktorom, maszynistom, parowozom, spalinówkom, bo ja mam słabość do kolei, stacji, ludzi przesiadających się, wychodzących i wchodzących do pociągów. Może dlatego, że w dzieciństwie mieszkałem w sąsiedztwie torów kolejowych i kiedy Srebrna Strzała, tak nazywaliśmy pociąg relacji Dzierżoniów–Ząbkowice, gwizdkiem parowozu oznajmiała, iż za chwilę nadjedzie, wybiegałem z domu i machałem pasażerom. Srebrna Strzała była najwolniejszą z wolnych, ale przez to nigdy nie minęliśmy się.
Wiele lat nie odwiedzałem rodzinnych stron, ale pewnego dnia skusiłem się i pojechałem. Mówią, że od czasu do czasu trzeba odwiedzać, żeby nie zapomnieć, skąd się jest.