Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Strach pozwala dobrze grać

Rozmowa z Moniką Bellucci

SGP / BEW
O cielesności, odwadze, dojrzewaniu i przewadze Europy nad Ameryką - mówi Monica Bellucci.

Janusz Wróblewski: – We francuskim thrillerze „Nie oglądaj się” Mariny de Van, który wchodzi wkrótce na ekrany polskich kin, dzieli pani swoją rolę z Sophie Marceau. Obie gracie tę samą postać, pisarkę przeżywającą kryzys tożsamości.

Monica Bellucci: – Każda z nas gra inną stronę osobowości bohaterki. Sophie jaśniejszą. Jest dojrzałą, dobrze ułożoną, świetnie sobie radzącą artystką, którą dopada załamanie nerwowe spowodowane m.in. odrzuceniem przez wydawcę jej nowej powieści. Ja gram stłumioną, sekretną część jej osobowości, której istnienia ona się dopiero domyśla.

Ten konflikt pomiędzy nieświadomością i prawdą znajduje w filmie nieoczekiwany wyraz. Twarz bohaterki ulega transformacji. Traci rysy Marceau, a częściowo upodabnia się do pani. Nie przeszkadzało pani, że wasza uroda została zniekształcona?

Gdybym tak myślała, nigdy nie ośmieliłabym się zagrać Królowej Luster w „Nieustraszonych braciach Grimm”, gdzie dałam się ucharakteryzować na 500-letnią wiedźmę. Tu ryzyko było jednak większe, bo narażałyśmy się obie. Groziło nam nie tyle oszpecenie, co ośmieszenie. Nie miałam pojęcia, jak będę wyglądała na ekranie z połową twarzy Marceau. Na szczęście fachowcy od efektów specjalnych postarali się, aby nie wyglądało to upiornie.

Z kobietą reżyserką pracuje się lepiej?

Prościej. Porozumienie następuje szybciej. Z panami sprawa się komplikuje, bo dochodzi do tego kwestia płci. Barierą staje się fizyczność, jeśli mogę tak powiedzieć.

To prawda, że nie planowała pani kariery aktorskiej, tylko prawniczą?

W języku angielskim prawnik i kłamca brzmią podobnie. Prawnicy są niezłymi aktorami. Może więc nie popełniłam błędu, grając na planie filmowym zamiast w kancelarii sądowej.

Polityka 35.2010 (2771) z dnia 28.08.2010; Kultura; s. 54
Oryginalny tytuł tekstu: "Strach pozwala dobrze grać"
Reklama