Książki

Dziennik pisany Libią

Recenzja książki: Hisham Matar, "W kraju mężczyzn"

materiały prasowe
Dopieszczona stylistycznie proza Matara to lektura duszna i porywająca zarazem.

Podczas gdy media codziennie donoszą o nowych starciach i ofiarach walk przeciwko reżimowi Muammara Kadafiego, do naszych rąk trafia właśnie „W kraju mężczyzn”, znakomity debiut libijskiego pisarza Hishama Matara. Autor – na co dzień emigrant mieszkający w Londynie – literacko przetwarza własną biografię, aby opisać rodzinny kraj, pogrążający się w szaleństwie wojskowej dyktatury. Wydarzenia ukazane są z perspektywy chłopca, syna zamożnego przedsiębiorcy mieszkającego w bogatej dzielnicy Trypolisu. To jego oczami widzimy jeden z wczesnych – jak się ostatecznie okazuje, nieudanych – zrywów libijskich elit przeciwko autorytarnym rządom. Gdy pewnego dnia w sielskie życie dziecka wkraczają służby bezpieczeństwa, które zabierają ojca na przesłuchanie, dla 9-letniego, naiwnego Sulejmana rozpoczyna się czas przyspieszonego dojrzewania i przedwczesnego wejścia w dorosłość.

Dopieszczona stylistycznie proza Matara to lektura duszna i porywająca zarazem. Dramatyczne realia polityczne przeplatają się z baśniami Szeherezady, a transmitowana w telewizji publiczna egzekucja dysydenta miesza się z barwnym opisem owoców morwy, dojrzewających w palącym afrykańskim słońcu.

Autor z podziwu godną wrażliwością kreśli portrety psychologiczne bohaterów, wiele miejsca poświęcając relacji dziecka z matką, której losy odzwierciedlają tragedię kobiet w świecie islamu. „W kraju mężczyzn” to podobnie jak „Śnieg” Orhana Pamuka obowiązkowa lektura dla tych, którzy świat ten chcą lepiej poznać i zrozumieć.

Hisham Matar, W kraju mężczyzn, przeł. Ewa Penksyk-Kluczkowska, Smak Słowa, Sopot 2011, s. 198

Polityka 20.2011 (2807) z dnia 10.05.2011; Afisz. Premiery; s. 64
Oryginalny tytuł tekstu: "Dziennik pisany Libią"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną