Dyskretny urok PRL-u
Recenzja książki: Zenon Żyburtowicz, Krzysztof Mroziewicz, "Portret PRL. Twarze i Maski"
Każdy z dwóch autorów tego pokaźnych rozmiarów albumu pozostawił w nim swój rys osobisty. Zenon Żyburtowicz, znakomity fotograf i reportażysta (cecha szczególna: duże przymrużenie oka i wyczulenie na paradoksy) uchwycił śmiesznostki, choć nie tylko, czasów niby słusznie (acz nostalgia po zapoznaniu się z tą publikacją pozwala lekko w to wątpić...) minionych, Krzysztof Mroziewicz zaś okrasił to wszystko niebanalnym, dowcipnym komentarzem.
Mało w albumie "Portret PRL. Twarze i Maski" polityki i dramatycznych opowieści historycznych z cyklu "Janek Wiśniewski padł", dużo natomiast zwykłych ludzi, historyjek z ich życia czy dokumentacji epoki w ogóle. Mamy więc i fotograficzny raport z Dożynek Centralnych w Płocku, z całymi zastępami ówczesnych aparatczyków-Bachusów pląsających na trybunach. I dekapitację pomnika - jak głosiło wymalowane na nim graffiti - "głupiego Felka", czyli niejakiego Dzierżyńskiego, stojącego aż do 1989 roku na stołecznym pl. Bankowym (dziś szczątki "głupiego Felka" spoczywają w magazynie Zarządu Dróg Miejskich na Żeraniu). O, i Halina Frąckowiak, świetnie odnajdująca się na "czerwonej" scenie! (Po latach - czołowa postać w rekolekcjach organizowanych przez PiS; ale to tylko luźna konkluzja. Bo nic nie jest - z perspektywy historycznej - czarno-białe).
Oglądamy wreszcie mały fotoreportaż ze spotkania nawiedzonego Harrisa ("rolnik z zawodu, Harris z upodobania", jak go ciętą frazą skreśla Mroziewicz) i jego brudnych paznokci z "wiernymi", przyklejającymi się na klęczkach do jego rozporka w celu uzdrowienia metodą dotykową. Przez ręce, oczywiście, po bożemu. Plus dziesiątki innych zarejestrowanych historii. Czasem strasznych, czasem śmiesznych, ale zawsze prawdziwych, z codziennego peerelowskiego życia wziętych.
Szczególny urok ma też fotoreportaż poświęcony PKP za PRL-u.