Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Siostra Fa, jej matka i jej córka

Kawiarnia literacka

Dzisiejsza Siłaczka jest czarna i walczy o to, żeby kobietom nie kaleczono genitaliów. „Jeśli udało się odwieść ludzi od krępowania stóp Chinkom, wierzę, że uda się zabronić rytualnego obrzezywania kobiet w Afryce”, mówi Sister Fa.

Raperka z Senegalu jest znana w świecie muzycznym, a debiutancki album Sister Fa, który ukazał się w 2005 r., był pierwszym wydanym w jej kraju albumem autorstwa kobiety. Bo hip-hop to domena mężczyzn. Widać to na klipach, gdzie wykonawcy w szlafrokach à la twórca „Playboya” dotykają się nieskromnie, pieszcząc oczy (w ciemnych okularach) widokiem stadka prawie nagich dziewczyn. Raperki nazywają pogardliwie ten gatunek „bling, bling”, tyle w nim złota i rozdętego ego. Afrykański hip-hop jest mniej maczystowski, ale za to życie kobiet w Afryce to ciężka orka. Na filmie „Sarabah”, opowiadającym o karierze raperki Sister Fa, widzimy kobiety z jej wsi pracujące na polu po kolana w wodzie, z dziećmi przytroczonymi do pleców. Potem wrócą do domów, by nakarmić starsze dzieci i mężczyzn.

„Ukazanie się mojego albumu to cud – mówi Sister Fa, obecna na pokazie filmu na festiwalu w Brukseli. – W Senegalu dla kobiety wyjście z domu jest trudne, a co dopiero robienie muzyki ulicy”. Producenci nie chcą pracować z kobietami, tak jak polscy początkujący kapitaliści nie chcieli ich zatrudniać, bo wyjdą za mąż i urodzą dzieci – podstawowa wada pracownika. Sister Fa ma partnera, a z nim dziecko; tworzyć, śpiewać ani koncertować nie przestała. Jakby tego było mało, wzięła sobie na kark dodatkowe zajęcie – walczy przeciwko okaleczaniu kobiet poddawanych rytualnym zabiegom.

Ją samą spotkało to, gdy miała trzy lata. „Było nas około 50 dziewczynek – opowiada Sister Fa – śmiałyśmy się, tańczyłyśmy i śpiewałyśmy – powiedziano nam, że to święto.

Polityka 45.2012 (2882) z dnia 07.11.2012; Kultura; s. 94
Oryginalny tytuł tekstu: "Siostra Fa, jej matka i jej córka"
Reklama