Rozprysną się na tysiące części, ich ogonki i grzyweczki wirować będą jeszcze długo w powietrzu jak demoniczne konfetti. Uciekajcie więc, Muminku, Ryjku i Mała Mi, wprost do wydrążonej w skale jamy. Stwórzcie sobie tymczasowy dom, przenieście serwis filiżanek, w którym Mama Muminka zaparzy herbatę z dodatkiem konfitur. Kończy się dotychczasowy świat, ten, który znamy. Za chwilę nie będzie niczego. Panuje chaos, mieszkańcy Doliny Muminków biegają we wszystkie strony i nie mają czasu rozmawiać. Rzucają tylko krótkie „hej” i pędzą dalej. Na plecach cały dobytek, tobołek z książkami i zapasami jedzenia. Zupełnie jak na zdjęciach przedstawiających ewakuację miast w czasie II wojny światowej. Koce zwinięte w wielkie kule, a w nich pościel, palto, jakieś skarby chwycone szybką ręką. Dokąd idziecie? Przed siebie, idziemy byle dalej. Ucieczka przed ostatecznym, w popłochu i drżeniu.
W Dolinie Muminków, konkretnie w Obserwatorium położonym w Górach Samotnych, dokładnie obliczono, kiedy płomienna kula zetknie się z Ziemią. Zupełnie jak u nas, co chwilę słyszymy zapowiedzi końca w formach różnorodnych. A jakie to wyliczone, jakie przypieczętowane i ostateczne. Majowie, mumie egipskie i wróżbita Maciej przepowiadają zagrożenia i ostateczne porachunki sił natury z przygłupami ziemskimi, co to nie segregują śmieci i globalnie się ocieplają. Do czego to, ludzie, prowadzi – do armagedonu, nie zdążycie nawet sprawdzić w komputerze, co to znaczy, a to przyjdzie i was zje.
W każdym razie u Muminków, dzięki precyzyjnym informacjom, można było zaplanować ucieczkę, a właściwie: przechowanie.