Ludzie dzielą się na tych, którzy lubią koty, i na tych, którzy jeszcze o tym nie wiedzą” – piszą autorzy książki „Riko i my” Joanna Chełstowska i Ludwik Kozłowski. Ci, którzy lubią koty, wiedzą, że potrafią one się wstydzić, tęsknić, współczuć, być zazdrosne, miewają chandry, napady wesołości i melancholii. A w każdym razie potrafią przekonać właściciela, że ludzkie uczucia nie są im obce. Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, że lubią koty, lektura „Riko i my” może być pierwszą lekcją kociej psychiki.
Jest to opowieść o tym, jak kilkupokoleniowa kocia rodzina pod wodzą kocura Riko skolonizowała ogród i dom autorów, którzy sprowadzili się na warszawską Białołękę. Przy czym ta kolonizacja nastąpiła przy czynnym współudziale ludzi. Riko jest zwierzęciem wyjątkowym. Ci, którzy lubią koty, wiedzą, że samce raczej nie opiekują się rodziną, nie dbają o młode. Riko przeciwnie; nie tylko broni młodych, dostarcza im pożywienie, ale potrafi nieść pomoc także obcym kotom. To rzadka sytuacja, ale autorzy kilkakrotnie zapewniają, że wydarzyła się naprawdę. Tyle tylko, że postanowili ją opisać z kociej perspektywy, próbując zrozumieć, jak koty widzą i odczytują ludzkie zachowania. Dla tych, którzy lubią koty, będzie to potwierdzenie intuicyjnej wiedzy, którą – chcąc nie chcąc – nabywa się, żyjąc z kotami pod jednym dachem. Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą o tym, że lubią koty – podpowiedź, co znaczą takie zachowania jak kładzenie uszu czy pokazywanie brzucha. I dlaczego lepiej ich nie mylić.
Joanna Chełstowska, Ludwik Kozłowski, Riko i my, Wydawnictwo Pierwsze, Warszawa 2013, s. 223