Książki

Bohaterowie z MPO

Czemu teraz podobają nam się zupełnie inne zawody, niż kiedy byliśmy mali? Czy coś po drodze straciliśmy?

1.

W momencie kiedy moje dzieci słyszą z ulicy charakterystyczne pikanie, nic nie jest już ważne. Jak w transie rzucają w kąt ukochane zabawki, odkładają na bok dopiero zaczęty deser, odwracają się plecami nawet do filmu ze świnką Peppą.

Nic nie może ich powstrzymać. Lecą do okna. Wspinają się na krzesła, potem wchodzą na stół (dobrze wiedzą, że to absolutnie zabronione), a ze stołu na parapet.

Nie chcą stracić ani sekundy.

– Jest! – dotykają palcami szyby, zostawiając małe tłuste ślady.

Przejęci, zamierają, jak poddani z filmów historycznych na widok władców. Z tą mieszaniną najwyższego zachwytu i podziwu wobec wybrańców losu, których z jednej strony się boją, a z drugiej im zazdroszczą. Marzyliby, żeby znaleźć się na ich miejscu. Wjeżdżać, a raczej powoli, dostojnie, przy uroczystych dźwiękach pikania i migających pomarańczowych światłach, wtaczać się tyłem na naszą wąską ulicę.

Nie odrywają wzroku od pomarańczowego pojazdu marki MAN, który co kilka metrów się zatrzymuje. Wtedy kroczący obok niego mężczyźni w zielonych uniformach z szarymi odblaskowymi paskami rozbiegają się na różne strony. Po chwili wracają, ale nigdy z pustymi rękami. Każdy ciągnie za sobą kontener ze składaną codziennie przez mieszkańców daniną. Pomarańczowa winda podnosi kontenery z ziemi i wrzuca dary do brzucha maszyny.

W tym czasie inne samochody muszą pokornie czekać. Nikt nawet nie próbuje trąbić ani wyprzedzać. Moje dzieci dobrze wiedzą, że nie wolno przyspieszać tej ceremonii.

Z wysokości pierwszego piętra z zapartym tchem podziwiają to przedstawienie. Przerywają tylko co pewien czas, żeby przetrzeć zaparowaną szybę i żeby dać nam znać, że możemy do nich dołączyć. Nie mogą zrozumieć, dlaczego na widok śmieciary natychmiast nie rzucamy wszystkiego, co mamy pod ręką (telefonu, komputera, odkurzacza, patelni), i nie biegniemy do okna.

Polityka 13.2014 (2951) z dnia 25.03.2014; Kultura; s. 83
Reklama