Profesorowa Szczupaczyńska na tropie
Recenzja książki: Maryla Szymiczkowa, „Tajemnica domu Helclów”
Akcja „Tajemnicy domu Helclów” autorstwa Maryli Szymiczkowej (pseudonim duetu Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński) rozgrywa się u schyłku 1893 r. w Krakowie. W tytułowym domu dla ubogich, który zarazem spełnia funkcję domu (nie)spokojnej starości dla bogatszych pensjonariuszy, giną kobiety. Policji chodzi nie tyle o wyjaśnienie zbrodni, ile o przykładne ukaranie kogokolwiek. Jest jednak ktoś, kto nie spocznie, nim nie odkryje prawdy – niezwykle wścibska profesorowa Szczupaczyńska, która zasmakowała w „szperaniu w ludzkich losach i udowadnianiu, że rzeczywistość wygląda zgoła inaczej, niż to się niektórym wydawało”. W tym kryminale retro wyraźne są pastiszowe nawiązania do pisarstwa Gabrieli Zapolskiej i Agathy Christie. Autorzy umieścili w tekście sporo ciekawostek z historii Krakowa schyłku XIX w., choćby opis pogrzebu Jana Matejki, zabawili się stereotypowymi wyobrażeniami mieszczaństwa i krakusów, na przykład jako chorobliwych dusigroszów. Intryga jest klarowna, choć nie nazbyt trzymająca w napięciu, humor – jak na mój gust – specyficzny, ale do przyjęcia. A wszystko to podane – by tak rzec – kulturalną, lekko stylizowaną polszczyzną. Ot, literacki bibelocik, kryminalna ramotka do przeczytania w jeden wakacyjny wieczór i zapomnienia.
Maryla Szymiczkowa, Tajemnica domu Helclów, SIW Znak, Kraków 2015, s. 287