Ta książka jest najczęściej traktowana jako osobliwość w dorobku Boba Dylana. Po pierwsze dlatego, że pozostaje jego jedyną książką prozatorską umieszczaną w księgarniach w dziale „fikcja”. Po drugie, ponieważ – jak wieść niesie – autor, kiedy przed oficjalnym wydaniem pojawiły się pirackie kopie, nie chciał się do niej przyznać. Po trzecie wreszcie, ponieważ powstawała w latach 1964–65, kiedy Dylan przeżywał pierwszą ważną biograficzno-artystyczną metamorfozę: rozstawał się z wizerunkiem folkowego protest-singera, by stać się artystą bliższym muzyce rockowej. Najważniejsze dla czytelnika jest jednak, co oczywiste – samo doświadczenie tej lektury. Powiedzmy sobie od razu: niełatwe. Całość spisana została trochę według pomysłu ecriture automatique Aragona i Soupaulta, a trochę jak Joyce’owski „strumień świadomości”.
Bob Dylan, Tarantula, przeł. Filip Łobodziński, Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2018, s. 172