Debiutancki zbiór opowiadań Arka Kowalika nosi podtytuł „album” i rzeczywiście można na niego patrzeć jak na album muzyczny złożony z bardzo różnych utworów. I ta rozpiętość jest imponująca, bo mamy tu groteskę i surrealizm, miejski realizm i świat przyszłości. Kogo tu nie ma: rekin w wannie, kobieta bez nóg, Generał Zajączek i wrona z zegarkiem dziadka w dziobie. Autor pewnie porusza się w różnych narracjach i z bliska portretuje swoich bohaterów. Łączy ich w większości młodość, która czuje się stara (jest też i prawdziwa starość). Kowalik tworzy portret pokoleniowy – to są współcześni trzydziestolatkowie, którzy wchodzą w intensywne relacje, żeby po dwóch tygodniach usuwać siebie z Instagrama. Wielu z nich czuje się „wydrążoną powłoką człowieka”, a jeden z bohaterów nawet po śmierci chodzi do biura i pisze raporty.
Arek Kowalik, Dźwięki ptaków, ArtRage, Warszawa 2025, s. 308