Książki

Klęska urodzaju

Recenzja książki: C Pam Zhang, „Kraina mleka i miodu”

materiały prasowe
Zanim nastąpi wysyp powieści takich jak ta, lepiej ustawić radar na utwory udane, a nie tylko łapiące się na trend.

Zanim nastąpi wysyp powieści takich jak ta, lepiej ustawić radar na utwory udane, a nie tylko łapiące się na trend. „Kraina mleka i miodu” z zadania wywiązuje się dobrze. Co to za trend? Dystopie o przetrwaniu w świecie rozmaitych kataklizmów, które sami na siebie lekkomyślnie ściągnęliśmy. C Pam Zhang pisze dość przerażający – bo wiarygodny – scenariusz wojny o zasoby, która jest jeszcze jednym pokłosiem katastrofy klimatycznej. Smog spowił świat i zabrał mu kolory. Zrobiło się szaro, ziemia jałowieje, zniknęły zwierzęta hodowlane, podstawą diety jest proteinowa fasolmąka, ale głód i tak się szerzy. Pandemie to – nomen omen – chleb powszedni, słońce jest wiecznie schowane, granice zamknięte.

C Pam Zhang, Kraina mleka i miodu, przeł. Michał Rogalski, Znak Horyzont, Kraków 2025, s. 320

Polityka 24.2025 (3518) z dnia 10.06.2025; Afisz. Premiery; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Klęska urodzaju"
Reklama