Jak gasło Światło Ariów
Recenzja książki: Houchang Nahavandi, "Upadek i śmierć Szacha Iranu"
Książkę czyta się jednym tchem. Z wypiekami na twarzy. Prawdziwe objawienie. Jakże mało wiedzieliśmy o najnowszej historii!
Owszem, Irańczycy mają skłonność do spiskowych teorii dziejów. Ale autor był członkiem ścisłej elity za rządów ostatniego szacha Iranu, ministrem i zaufanym człowiekiem monarchy. Słowem, był bardzo blisko wydarzeń, których smutnym finałem stało się obalenie Mohammeda Rezy Pahlawiego. A książkę pisał wiele lat po rewolucji, nie na gorąco, z dystansem, sine ira et studio i po dogłębnej analizie.
Na temat rewolucji w Iranie (obchodzimy właśnie jej 30-lecie!) napisano już mnóstwo prac, głównie w Ameryce. Były to często książki orientalistów i antropologów kultury analizujące „rewolucyjny potencjał" szyizmu. Tak, to prawda, w szyizmie drzemie „rewolucyjny potencjał", nawet spory. Tylko ktoś go musiał uruchomić. Kto? No, właśnie...
Książka nie pozostawia wątpliwości. Do obalenia szacha i wprowadzenia teokratycznego reżymu ajatollahów przyczynił się walnie Zachód do spółki z Blokiem Wschodnim. Tyle, że sytuacja wymknęła się i jednym, i drugim spod kontroli. Szach, Światło Ariów - jak głosiła oficjalna tytulatura - jawi się zaś jako postać tragiczna. Schorowany, coraz mniej chcący, podejmujący błędne decyzje i nie dopuszczający do siebie smutnej rzeczywistości. Niemal do końca naiwnie wierzący, że „stoją za nim Amerykanie" i jest „nie do ruszenia". Tymczasem od wojny Jom Kipur w 1973 r., kiedy szach popierał dyskretnie Egipt Sadata i starał się prowadzić samodzielną politykę w regionie, Amerykanie coraz bardziej podejrzliwie patrzą na jego „megalomanię". Władca Iranu, dotąd tradycyjnie wierny sojusznik USA i Izraela tracił status „naszego sukinsyna" na rzecz zwykłego „sukinsyna", który stawał się „niewygodny" (los ten później spektakularnie podzieli Saddam Husajn z sąsiedniego Iraku).