Dobrze jest po zamknięciu książki mieć jeszcze o czym myśleć. Tak jest w przypadku najnowszej powieści Anny Boleckiej „Uwiedzeni”. Jej bohaterowie są marzycielami, ale nie dlatego, że żyją z głową w chmurach, tylko dlatego, że oddają się we władanie idei, niszczącej sprawie. Powieść Boleckiej jest jednocześnie portretem kilku ekscentryków i obrazem XX w. Po raz kolejny po „Kochanym Franzu” pisarka wraca do początku XX w. i czasów przed II wojną światową. Poznajemy czwórkę fantastów „ogarniętych pasją niszczenia siebie i innych”. Wszyscy stają na drodze Petera, Niemca pochodzącego z Polski. Najpierw w Wiedniu spotyka Trappa, młodzieńca, który potrafi skutecznie przekształcać swoje wady i kompleksy w siłę, głosi wyższość narodu nad jednostką i zdobywa tym poklask. Nietrudno w nim odnaleźć rysy przyszłego Führera. Najważniejsza dla Petera jest Łucja z Gdańska, kochanka nicości, która chciałaby siebie unicestwić – tak nienawidzi życia. Cierpi brak i głód, którego nikt i nic nie może zaspokoić, żadna ziemska miłość. Z kolei Hedwig, stygmatyczka, żyje w kręgu miłości najsilniejszej – boskiej. Cała oddaje się w jej posiadanie.
Do tej trójki dochodzi jeszcze „dobry esesman”, który wyprowadza Petera z obozu. Jest homoseksualistą i poszukiwaczem świętego Graala. Co ich łączy? Wszyscy odrzucają rzeczywistość i tęsknią za tym, czemu mogliby się poświęcić, złożyć w ofierze. Nienawiść Łucji do świata wiąże się z wielkim żalem do ojca, pisarza i wielkiego uwodziciela, który zniszczył w niej wiarę w siebie.