Niezbędnik dla inteligenta
Recenzja książki: Edwin Bendyk, Miłość, wojna, rewolucja. Szkice na czas kryzysu
Na ogół mam wrażenie, że udaje mi się być z grubsza na bieżąco z tym, co się pisze na świecie, o czym się dyskutuje, jakie ważne książki ukazują się przynajmniej w strefie anglojęzycznej. Czytając „Miłość, wojnę, rewolucję” Edwina Bendyka ze strony na stronę i z rozdziału na rozdział nabierałem pokory. Bo nie jest to już nawet jego kolejna ożywcza studnia wiedzy i refleksji, ale prawdziwy ocean mieszczący niebywałe bogactwo życia intelektualnego ostatniej, dla Polski znów intelektualnie niemalże straconej, dekady.
Mniejsza o mego przyjaciela i redakcyjnego kolegę Edwina Bendyka. Nie wiem, jak mu się udało to wszystko odnaleźć, przeczytać (zwykle w obcych językach), ułożyć sobie w głowie i ustrukturyzować w logiczne ciągi debat lub indywidualnych zmagań największych żyjących rozumów z piętrzącymi się wyzwaniami epoki. Była to bez wątpienia praca wymagająca tytanicznego wysiłku i licznych talentów. Ale skala bogactwa, które dzięki tej pracy się przed nami odkrywa, jest porażająca – by użyć ulubionego terminu umysłów dominujących w krajowej debacie. Nie chodzi tylko o rozmaitość poglądów, tematów, stylów myślenia czy szkół intelektualnych. Chodzi – zwłaszcza! – o powagę i głębię myślenia, skalę korelacji i współzależności, poczucie intelektualnej odpowiedzialności wynikające z narastającego przez lata przeświadczenia, że stajemy przed kompletnie nowymi wyzwaniami, które wprawdzie zakorzenione są w tej samej ludzkiej naturze, o której pisali Platon czy Arystoteles, ale powstają w świecie poddanym nieznanym i niewyobrażalnym wcześniej mechanizmom.