Nine Inch Nails, Hesitation Marks, Null
Stare gwoździe wprawdzie rdzewieją, ale Trent Reznor swój muzyczny projekt Nine Inch Nails (Dziewięciocalowe Gwoździe) dość skrupulatnie konserwuje. Nie nagrywa za często i robi skoki w bok – choćby w stronę muzyki filmowej. Dla wielu osób jest dziś przede wszystkim zdobywcą Oscara za ścieżkę dźwiękową „Social Network”. I może dlatego album „Hesitation Marks” – w tekstach jak zwykle mroczny i skupiony wokół problemu samobójstwa – jest tak czytelnym powrotem do prostej, oszczędnej, syntezatorowej stylistyki znanej dobrze z albumów NIN z lat 90. Wtedy ten styl, choć zakorzeniony w muzyce Depeche Mode i twórczości sceny industrialnej, brzmiał świeżo. Po niemal ćwierć wieku – przeciwnie, jest zwrotem ku czemuś czytelnemu, wręcz staroświeckiemu. To paradoks, z jakim słuchacze płyty „Hesitation Marks” będą się musieli zmierzyć. Pewnie odetchną z ulgą, że ich ulubiony artysta nie przygotował kolejnej rewolucji w dystrybucji muzyki ani muzyki ilustracyjnej, tylko po prostu nagrał nowe piosenki.