Dźwięk, który poprzedza start pierwszej piosenki na nowej płycie amerykańskiej grupy Tesla, z pewnością rozpozna każdy, kto miał kiedykolwiek do czynienia z gramofonem i winylem. Charakterystyczne chrupnięcie występujące w chwili zetknięcia się igły z czarną płytą to nie tylko żarcik dźwiękowy, ale też lekko ironiczny sygnał dla odbiorcy. Ironiczny, ponieważ to winylowe odniesienie występuje przed utworem zatytułowanym „MP3”. Tesla tym samym daje znać, że album „Simplicity” jest skierowany zarówno do posiadaczy małych brzęczących urządzeń odtwarzających nie płyty, tylko pliki, jak i do tych, którzy lubią, żeby rock and roll brzmiał z prawdziwych głośników soczyście i pewnie. Lekko mylący jest też tytuł albumu. „Simplicity” to co prawda znaczy „prostota”, ale Tesla nie ogranicza się do bezustannego ostrego łojenia. Znajdziemy tu i rockową balladę, i ślady bluesowego smaku. W końcu zespół istnieje już ponad 30 lat i nieprzypadkowo sprzedał kilkanaście milionów płyt. To rockowi fachowcy wysokiej klasy, co udowadniają za pomocą 15 utworów na tym albumie.
Tesla, Simplicity, Frontiers