Debiutancka płyta rapera z Tarchomina przy pierwszym odsłuchaniu wydaje się typowym przykładem rodzimej ekspresji ulicznej. Rymy opowiadają znane skądinąd historie o imprezach, bójkach, konfliktach z policją, przygodach z dziewczynami, no i jeszcze: o pracy dilerów, brutalności gangów („Brutalny interes”), o konieczności zalegalizowania marihuany („Ja chcę palić”). Wszystko na tle miasta, dzielnicy, z dokładnie przekazaną topografią. Ale Ceha Joint na szczęście wychodzi poza schemat – głównie w muzyce i aranżacjach. Przydał się bogaty zestaw zaproszonych gości (zarówno wokalistów, jak i autorów bitów), a przede wszystkim współpraca z Sidneyem Polakiem, producentem płyty. Wszystko brzmi drapieżnie, wyraziście i łatwo wchodzi się w klimat budowany przez różne inspiracje: „klasyczny” rap, ale też dub step, elektronikę, d’n’b czy wreszcie reggae. Mimo nieskomplikowanego przesłania większości tekstów warto zwrócić na nie uwagę, bo w rapowo-publicystycznym skrócie dobrze oddają to, czym żyje dziś uliczna warszawska młodość. Socjolog miałby nad czym się zastanawiać. Oczywiście rzeczywistość jest na pewno bardziej urozmaicona, dlatego z nadzieją czekamy na kolejne dokonania Ceha Jointa.
Ceha Joint, Start, Universal