Trio The XX odgrywa w ostatnich latach na scenie brytyjskiej rolę centralną – m.in. ze względu na to, że jego muzyka stanowi fantastyczną część wspólną kilku ważnych zbiorów: nowego R&B, modnego dubstepu i niezależnego popu wyrosłego z nowej fali, z linią genealogiczną sięgającą New Order. Trudno więc poruszać się po brytyjskim rynku i nie potknąć o The XX, ale to nowa, trzecia płyta sprawi, że szersza publiczność potraktuje ich jako twórców muzyki pozbawionej trudnych etykietek. Brzmienie jest tu pełniejsze, kompozycje mniej introwertyczne, ekspresja dialogujących ze sobą i uzupełniających się wokalistów – Romy Madley Croft idącej tropem Alison Moyet oraz bezbłędnego Olivera Sima – przynosi najlepszy jak dotąd efekt, jasno nawiązujący do czasów nowych romantyków. Cały zbiór piosenek, z gotowym klasykiem w postaci „Replica”, nawiązaniem do emocjonalności Portishead w „Performance” czy sprytnie wykorzystanym samplem z utworu Davida Langa w „Lips”, trafi pewnie do kawiarni i centrów handlowych. Ale skażony nieodłączną u The XX melancholią i niepewnością nie zetrze się szybko jak denerwująca tapeta dźwiękowa. Słysząc klimat tych piosenek i stopień ich dopracowania, trudno sobie wyobrazić lepsze, bardziej obiecujące otwarcie roku w muzyce środka.
The XX, I See You, Young Turks