W polskim hip-hopie smuga cienia to już doświadczenie masowe – może przynieść ciekawe skutki, bo pokolenie dzisiejszych czterdziestolatków wśród raperów wydaje się odległe od nowej generacji debiutantów. I Sokół, z racji wieku już na cenzurowanym, wydaje się tę różnicę ogrywać na dość osobistym albumie. Z jednej strony kreśli opowieść, która wydaje się realizacją kapitalistycznego snu polskiego self-made mana z czasów, gdy „telewizja miała rozdzielczość świątecznego swetra”. Z drugiej – młodzież opisuje jako bardziej „pluszową”. Jednocześnie zaprasza do współpracy próbkę tych młodszych, w tym Taco Hemingwaya, celnie dobranych producentów i wokalistów, by stworzyć płytę różnorodną i dopracowaną. Jej największą zaletą pozostają teksty – tu nie kończy się na jednym haśle opisującym wystawne życie, ale na całej historii, która wychodzi od jednego obrazu („Sprytny Eskimos”) albo szalonego snu („Napad na bankiet”). Przebojem, które pogodzi pokolenia, może stać się łotrzykowsko-miłosne „Z tobą”, romantyczne jak na hiphopowe standardy. A nadzieja pokolenia to dystans, którego Sokołowi i jego rówieśnikom wyraźnie przybywa.
Sokół, Wojtek Sokół, Prosto