Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Paszporty POLITYKI

Rozwój albo pizdiec

Rozmowa z Iwanem Wyrypajewem

Iwan Wyrypajew – ur. w 1974 r. w Irkucku na Syberii. Aktor, dramaturg, reżyser teatralny i filmowy. Iwan Wyrypajew – ur. w 1974 r. w Irkucku na Syberii. Aktor, dramaturg, reżyser teatralny i filmowy. Krzysztof Żuczkowski / Forum
- Co znaczy „pizdiec” – ostatnie słowo, które pada w „Ożenku”? - Przejebane. W języku rosyjskim nie ma ono tak pejoratywnego zabarwienia. Dopisałem je dla żartu, chociaż wiedziałem, że w Polsce mogą być kłopoty ze zrozumieniem - odpowiada laureat Paszportu POLITYKI w dziedzinie teatr.
„Ożenek” Mikołaja Gogola, w reżyserii Iwana Wyrypajewa.Krzysztof Bieliński/materiały prasowe „Ożenek” Mikołaja Gogola, w reżyserii Iwana Wyrypajewa.

Janusz Wróblewski: – W „Ożenku” Gogola Polacy widzą przede wszystkim farsę. Pańskie wystawienie w warszawskim Teatrze Studio odkrywa w tej sztuce pokłady metafizyki. To bardziej tragedia niż komedia?
Iwan Wyrypajew: – Historyczna prapremiera „Ożenku” w Petersburgu zakończyła się spektakularną klapą, ponieważ publiczność nie zrozumiała, na czym polega jego śmieszność. Dziwił też finał. Komedie kończą się dobrze, a tu jakoś źle. Gogol w ogóle był nietypowym artystą. Miał poważne problemy ze światem zewnętrznym, skarżył się na zaburzenia psychiczne. Z jego listów wynika, że w dzieciństwie cierpiał na depresję. Żeby jakoś siebie rozweselić, zaczął wymyślać zabawne sytuacje, groteskowe postaci. I tak został komediopisarzem. Wszystkie teksty Gogola są dowcipne, lecz pod spodem czai się potworny lęk. Odciska się tragiczne odczuwanie świata.

W „Ożenku” chodzi o strach odgrywania tradycyjnie rozumianych ról: mężów i żon.
Tak, forma nieposiadająca energii, która ją ożywia, staje się martwa. Tak samo małżeństwo bez miłości upodabnia się do więzienia. Już sam pomysł, aby żyć ze sobą przez 40 lat, jest trudny do realizacji. Ludzie się przecież zmieniają, pożądanie wygasa. Co ich trzyma razem? Mówiąc najogólniej, dwie rzeczy. Po pierwsze – przyzwyczajenie, które przypomina dobrowolne niewolnictwo. Buduje się dyplomatyczne relacje. Nie wtrącam się w twoje życie, a ty w moje. Łączą nas dzieci, majątek, siebie nawzajem jednak nie ruszamy. Można w ten sposób ciągnąć długo. Czasami nawet bywa miło. I tak sobie żyjemy.

Po drugie, lecz to trudniejsze, łączyć może droga duchowa. Obie strony rozumieją, że są ze sobą, aby się czegoś nauczyć, chcą się rozwijać, iść razem dalej.

Polityka 08.2013 (2896) z dnia 19.02.2013; Kultura; s. 72
Oryginalny tytuł tekstu: "Rozwój albo pizdiec"
Reklama