Wcielający się w bohaterów aktorzy białoruscy i rosyjscy akcentują nadzieję i wiarę, że cierpienie, wysiłek, śmierć nie pójdą na marne.
Iwan Wyrypajew, dramatopisarz, reżyser i aktor, o tym, czego się boi Władimir Putin, dlaczego rosyjscy artyści nie poparli protestów i o kinowym talencie Aleksieja Nawalnego.
Nowy spektakl Wyrypajewa ma formę konferencji, rzecz dzieje się w Kopenhadze, bohaterowie noszą duńskie nazwiska, język jest angielski (widzowie mogą skorzystać ze słuchawek z tłumaczeniem).
Dużo tu dydaktyki, łagodzonej przez poczucie humoru Wyrypajewa, i tyle samo celnych uwag o naszej zachodniej, liberalnej cywilizacji ludzi niezależnych, samotnych i dryfujących w nieznane.
Iwan Wyrypajew, reżyserując Czechowa w Teatrze Polskim, chce zadowolić każdą klientelę.
Przekonujące role, w których widz może się przejrzeć jak w lustrze i wyjść z teatru z poczuciem, że nawet niegłupio spędził wieczór.
Rosyjski reżyser zadebiutował w operze rosyjskim dziełem i znalazł w nim od razu to, czego zwykle szuka w teatrze.
Oba spektakle mają momenty świeżości, a ich chłód dobrze kontrastuje z dzisiejszym rozpaleniem i nadmiarem emocji.
Reżyser inteligentnie gra z konwencją komedii salonowej.
- Co znaczy „pizdiec” – ostatnie słowo, które pada w „Ożenku”? - Przejebane. W języku rosyjskim nie ma ono tak pejoratywnego zabarwienia. Dopisałem je dla żartu, chociaż wiedziałem, że w Polsce mogą być kłopoty ze zrozumieniem - odpowiada laureat Paszportu POLITYKI w dziedzinie teatr.