PAWEŁ RESZKA: – Mogą pana posadzić?
IWAN WYRYPAJEW: – Mogą. Albo odebrać paszport. Będę „wolny”, ale bez możliwości opuszczania kraju. A więc odcięty od rodziny w Polsce, od teatru. Mój adwokat radzi: „Lepiej tam nie jedź”.
Powiedział pan niedawno: „prawdopodobnie straciłem kontakt z ojczyzną”. Bardzo smutne zdanie.
To może być zdanie prawdziwe, ale nikt mi przecież oficjalnie nie powie: „Jak wrócisz, to cię zamkniemy”.
To ile lat panu grozi?
Nie wiem, ale mogę tam wrócić i sprawdzić.
Tam?
Do Rosji.
Do ojczyzny.
Do ojczyzny… Wie pan, ja nie żałuję. To znaczy odczuwam silny ból, ale nie miałem wyjścia.
Stanął pan po prostu z transparentem przed rosyjską ambasadą w Warszawie. Więzienie za coś takiego?
Specjalnie stanąłem tam samotnie, nie zwoływałem żadnego mityngu. Uważałem, że to będzie bardziej wyraziste. To był początek. Potem zacząłem mówić w rosyjskich mediach, w sieciach społecznościowych, co myślę o Putinie i uwięzieniu Nawalnego. Podejrzewam, że to wystarczy, żeby znaleźć się na czarnej liście Kremla.
„Rosjo nie bój się. Wolność dla Nawalnego” – taki pan trzymał transparent. Putin nie chce Nawalnego na wolności, dlaczego?
Aleksiej Nawalny jest dla niego bezpośrednim zagrożeniem. Oczywiście Putin udaje, że nic się nie dzieje. Nie wymienia nawet jego nazwiska. Zaś cała rosyjska propaganda skoncentrowana jest na tym, żeby go lekceważyć: „Kim jest ten Nawalny? Jakiś bloger i wariat?”. Mogą sobie mówić, co chcą. Prawda jest taka, że Nawalny jest teraz politykiem numer 2 w Rosji.