Feministyczny Szostakowicz
Recenzja opery: "Lady Makbet mceńskiego powiatu", reż. Marcelo Lombardero
Postać Katarzyny Izmajłowej, żony kupca z opowiadania Nikołaja Leskowa, dokonującej kilku morderstw, wzorowana jest na słynnej szekspirowskiej figurze, o czym świadczy nawet tytuł: „Lady Makbet mceńskiego powiatu”. Tyle że rosyjska bohaterka zabija nie z żądzy władzy, lecz z miłości. Całkowicie po jej stronie stanął Dymitr Szostakowicz, tworząc na podstawie opowiadania operę. Zobaczył w Izmajłowej jedyną zdolną do ludzkich uczuć istotę wśród żałosnych postaci męskich. I zilustrował to muzyką: dla Katarzyny liryczną i namiętną, dla otaczających ją typów zjadliwą i groteskową. Sceny erotyczne odmalowane są niemal dosłownie, co swego czasu zgorszyło samego Stalina. „Lady Makbet” została oficjalnie potępiona i przez lata jej nie grano.
W Polsce wystawiono ją tylko raz – w Poznaniu w 1965 r., w przerobionej po latach przez kompozytora wersji „Katarzyna Izmajłowa”. Obecna premiera w poznańskim Teatrze Wielkim jest więc pierwszym polskim wykonaniem w pierwotnej (choć nieco okrojonej) wersji. Już z tego względu spektakl warto zobaczyć, tym bardziej że został znakomicie przygotowany muzycznie przez Gabriela Chmurę. Inscenizacja jest tradycyjna, ale nie przeszkadza muzyce.
Dymitr Szostakowicz, Lady Makbet mceńskiego powiatu, reż. Marcelo Lombardero, Teatr Wielki w Poznaniu