Dobre zmiany króla Ubu
Recenzja spektaklu: „Ubu król”, reż. Waldemar Zawodziński
Po kolejnych realizacjach swojej najpopularniejszej na polskich scenach opery Krzysztof Penderecki mawia, że ta najnowsza jest najlepsza. Fakt, że większość z nich była znakomita – to wdzięczny temat „w Polsce, czyli nigdzie” i, niestety, wciąż aktualny. Taki już los naszego biednego kraju: kiedy widzimy chamów dorywających się siłą do władzy, przemocą ją sprawujących, aż w końcu nadciągających Rosjan, siłą rzeczy wciąż się nam to i owo kojarzy. Gorzej, że coraz więcej, np. gdy Ubu każe „zabić trzy stare konie”, żeby rzucić ludowi ochłap, kiedy „reformuje wymiar sprawiedliwości”, posyłając sędziów „do jamy”, i kiedy posyła tam również finansistów, którzy krzyczą, że to, co chce zrobić z finansami, to niekompetencja. Cóż, to wszystko napisał młody Alfred Jarry 120 lat temu, a Penderecki sto lat później ubrał we wspaniały muzyczny pastisz różnych stylistyk, chwytliwy dla ucha, a przy tym bardzo wymagający dla wykonawców.
Krzysztof Penderecki, Ubu król, reż. Waldemar Zawodziński, Opera Śląska w Bytomiu