Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Teatr

Ripley bis

Recenzja spektaklu: „Ripley pod ziemią”, reż. Radosław Rychcik

Marcin Bosak ponownie w roli Toma Ripleya Marcin Bosak ponownie w roli Toma Ripleya Stach Leszczyński/Strefa Gwiazd / PAP
Temat „podrobionej”, sfałszowanej egzystencji, nakładania masek, przyjmowania ról i życia naznaczonego strachem przed demaskacją jest ciekawy, może zwłaszcza dziś, tym bardziej szkoda, że nie przełożył się na lepszy spektakl.

Półtora roku po premierze „Utalentowanego pana Ripleya” Radosław Rychcik wraca do bohatera cyklu powieści Patricii Highsmith (zekranizowanych z Mattem Damonem w roli tytułowej). Tamten spektakl, przeładowana odniesieniami do popkultury opowieść o przejmowaniu tożsamości i awansie społecznym, nie zachwycał. Ten jest czterogodzinną egzekucją – na kolejnych postaciach i widzach. Tematem znów jest fałszerstwo, podszywanie się, mieszanie fikcji i prawdy. Zanim Marcin Bosak wcieli się, tak jak w pierwszej części, w Toma Ripleya, zagra Marlona Brando. W brawurowym monologu, z Oscarem w ręce, opowie o aktorstwie – dziwnym zajęciu, w którym to, co w życiu ciągnie nas na dno: koszmarne dzieciństwo, poniżenie i kompleksy, na scenie i przed kamerą staje się paliwem, dzięki któremu wjeżdżasz na szczyt.

Ripley pod ziemią, według Patricii Highsmith, reż. Radosław Rychcik, Teatrgaleria Studio w Warszawie

Polityka 40.2016 (3079) z dnia 27.09.2016; Afisz. Premiery; s. 77
Oryginalny tytuł tekstu: "Ripley bis"
Reklama