Tabaka od Robaka
Recenzja spektaklu: „Nowy Pan Tadeusz, tylko że rapowy”, scen. i reż. Kamil Białaszek
Trudno nie polubić interpretacji „Pana Tadeusza”, która zamiast od „Inwokacji” zaczyna się od zawołania ze sceny: „Pozdro dla dobrych chłopaków z Litwy!”. Wołający ma mikrofon w dłoni i jest z poznańskiego kolektywu Natura 2000, wspomagającego w tej koncertowej wersji epopei narodowej aktorów poznańskiego Teatru Polskiego. Autorem scenariusza wykorzystującego na rozmaite sposoby (od cytatów po luźne inspiracje) dzieło wieszcza jest Kamil Białaszek, czyli raper Koza, który właśnie kończy reżyserię w warszawskiej Akademii Teatralnej. Akcję z litewskiej prowincji przeniósł na nasze przedmieścia, w typie podwarszawskiego Raszyna, z którego pochodzi. Bohaterami są dresiarze, którzy, tak jak Mickiewiczowska zaściankowa szlachta, kłócą się, najeżdżają, biją, hodują psy, mają swój konserwatywny i ksenofobiczny kodeks wartości (przekazywany przy pomocy uderzeń pasem), lokalny patriotyzm oraz wspólnego wroga – policję i system.
Nowy Pan Tadeusz, tylko że rapowy, scen. i reż. Kamil Białaszek, Teatr Polski w Poznaniu