Arka płynie
Recenzja spektaklu: "Arka Noego. Nowy koniec Europy" reż. Janusz Wiśniewski
Janusz Wiśniewski, obecnie dyrektor poznańskiego Teatru Nowego, reżyser wielu spektakli nagradzanych na międzynarodowych festiwalach, wystawił niedawno „Arkę Noego. Nowy koniec Europy”. Tytuł nawiązuje do bodaj najgłośniejszego przedstawienia artysty, czyli „Końca Europy” z 1983 r., z którym zjeździł pół świata. Po upływie ponad ćwierćwiecza Wiśniewski nadal jest pesymistą. „Odepchnęliśmy wartości, które nas powołały do życia i oto nasza cywilizacja umiera” – wieszczy w odautorskim komentarzu. Gdzie szukać nadziei? Także w teatrze, który potrafi rozmawiać, słuchać, czerpać z niewyczerpanych źródeł wielu kultur, nie tylko europejskich. Na pokład swej sceny reżyser zabiera aktorów z siedmiu krajów, a każdy mówi w swym macierzystym języku. W dialogach krzyżują się cytaty zaczerpnięte z różnych pięter literackiej tradycji, np. Auden, obok piosenki Okudżawy o baloniku oraz monolog naszego Kordiana „Nie będę z nimi...”, który w tym kontekście nabiera uniwersalnych znaczeń. W epilogu Nowa Ewa rozmawia z Hindusem, który zwiastuje dobrą nowinę, sypiąc sentencjami ze złotych ksiąg swej kultury. Nad sceną na tablicy pokazują się na bieżąco tłumaczenia kwestii, ale jak kogoś zmęczy zadzieranie głowy do góry, może skupić uwagę na tym, co na scenie. Wiśniewski nieraz przecież powtarzał, że teatr to nie filozofowanie, lecz ekspresja. Jak w swych poprzednich głośnych spektaklach artysta operuje przede wszystkim obrazem, w czym pomaga mu autor choreografii Emil Wesołowski.
Wszechstronny zespół Teatru Nowego doskonale odnajduje się w tej trudnej scenicznej konwencji. Spektakl, który na co dzień można oglądać w Poznaniu, wyrusza właśnie w europejskie tournée, którego pierwszym etapem był występ na festiwalu w Tel Avivie, uświetniającym obchody 100-lecia miasta. „Arka” zagrana została trzy razy, zawsze przy wypełnionej do ostatniego miejsca widowni. Wkrótce popłynie dalej, m.in. do Włoch, Niemiec, Austrii i Kosowa.