Oczywiście największej frajdy dostarcza bezpośrednia obserwacja jego akcji i interwencji (on nazywa je „zdarzeniami”), ale nie zawsze jest to możliwe. Pozostaje więc dokumentacja: zdjęcia i zapisy wideo, które na szczęście od początku działalności są przez twórcę skwapliwie zbierane. I to właśnie nimi musimy się głównie zadowolić na łódzkiej retrospektywie Bodzianowskiego, pierwszej tak obszernej, zorganizowanej w Polsce. Ale męki nie ma, bo jego sztuka czy na żywo, czy z monitora zawsze wciąga i urzeka. A to dzięki fantastycznej mieszance dadaistycznej zgrywy, absurdu, ale też liryki i wrażliwości. Choć przez chwilę warto popatrzeć oczami Bodzianowskiego na świat, a już nigdy nie wyda nam się on dokładnie taki sam jak wcześniej.
Cezary Bodzianowski, To miejsce nazywa się Jama, Muzeum Sztuki, Łódź, wystawa czynna do 5 sierpnia