W zacnych rodzimych muzeach sztuki coraz częściej pojawiają się wystawy prezentujące dorobek „gorszych braci” – fotografii, designu czy architektury. Ekspozycja poznańska jest o tyle osobliwa, ale i intrygująca, że nie koncentruje się na skończonych dziełach, czyli efektownych budynkach, tylko na procesie twórczym. Czy w przypadku architektury, która zazwyczaj kojarzy się z mozolnym procesem wręcz technologicznego cyzelowania, można (wypada) mówić też o natchnieniu, olśnieniu, pojawiającej się znienacka idei? A jeśli tak, to jaki zyskuje zapis? I jak te pierwsze szkice pomysłu przekładają się na dalsze projektowanie? Czy w pracy architekta jest w ogóle miejsce na emocje, fantazje, luźne skojarzenia?
Skutkiem tak stawianych pytań jest wystawa, na której znalazło się niewiele projektów skończonych, wymuskanych, gotowych do realizacji. Czyli takich, z którymi odbiorca ma zazwyczaj do czynienia. Wiele natomiast rysunków i szkiców, które ukazują ów najbardziej ekscytujący etap pracy: tworzenia się, a następnie krzepnięcia lub doskonalenia idei. Czyli coś, czego nie da się osiągnąć w najbardziej nawet zaawansowanych programach komputerowych. Ciekawa wystawa, która poniekąd kładzie nacisk na nobilitujący kreatywny aspekt projektowania, a równocześnie daje dość wyraźną, potwierdzającą odpowiedź na pytanie, czy architekt ma w sobie coś z artysty.
Architektura – Zapis Idei, Muzeum Narodowe w Poznaniu, czynna do 27 października