Przynajmniej raz w roku, przez osiem dni. Tegoroczna impreza odbywa się pod trzema hasłami wiodącymi: spożywanie, zamieszkanie i empatia. Dla designu to ważne obszary, choć z różnych porządków; dwa pierwsze określają raczej zakres przedmiotowy, zaś trzeci – sposób podejścia do projektowania, uwzględniający potrzeby odbiorcy. Jak zwał, tak zwał, ważne, że w Łodzi można naprawdę zobaczyć co roku w miarę pełną reprezentację tego, co w rodzimym projektowaniu najciekawsze. Organizatorzy Festiwalu popełniają przy tym irytujący błąd, charakterystyczny dla wszystkich imprez na dorobku (to szósta edycja): podświadomie potrzebują potwierdzenia swojej potęgi. Mnożą więc ekspozycje i imprezy towarzyszące, epatują liczbami. Przedsięwzięć w tygodniowym programie jest około 80, a obiektów – 3500. Tylko pierwszego dnia i tylko o jednej godzinie - 18.00 - zapraszają w 28 różnych miejsc! Wolałbym, aby eksperci i kuratorzy skupili się na surowej selekcji, tak by pokazać zwiedzającym tylko to, co naprawdę najbardziej wartościowe, a nie zmuszać do maratonu po salach i gmachach.
Łódź Design Festiwal, Łódź, różne miejsca, 17–24 października