Tytuł wystawy to odpowiedź słynnego reżysera i bohatera tej wystawy na zadane mu niedługo przed śmiercią pytanie o to, czy wróci do malowania? Zawsze o tym marzył i stąd reakcja. Początki jego kariery wskazywały zresztą na to, że przy pędzlu być może pozostanie. W połowie lat 60. XX w. miał wystawę w prestiżowej wówczas awangardowej galerii Krzywe Koło. Ostatecznie wylądował w teatrze, ale słabość do sztuki i pięknych rzeczy pozostała mu na całe życie.
Wystawa składa się z dwu części. Pierwsza to opowieść o Grzegorzewskim jako człowieku pokazanym poprzez przedmioty. Reżyser namiętnie gromadził różne dziwne rzeczy, od azjatyckich rzeźb, przez barokowe ozdoby i awangardowe lampy, po dziwaczne muszle czy dawne kule armatnie. Ledwie fragment z tej szalonej Wunderkamery, która szczelnie zapełniała jego mieszkanie, zgromadzono w galerii, a i tak robi ona piorunujące wrażenie. Uzupełnieniem tej części wystawy jest wykreowanie miniogródka, o którym zawsze marzył, i dwa telewizory, na których wyświetlane są ulubione, nagrywane przez niego z telewizji na kasetach VHS, programy (m.in. mecze tenisowe, które oglądał namiętnie). Część druga to świat sztuki. Obrazów Mistrza jest tu niewiele (choć i te zdradzają duży talent), bo nieliczne się zachowały lub są dostępne. Ale jest sala poświęcona polskiej awangardzie, której czuł się wiernym uczniem, oraz druga – z pracami kolegów, z którymi wystawiał. Wystawa przygotowana przez córkę i zięcia artysty to bardzo wiarygodny, osobisty, frapujący i odkrywczy obraz wielkiego reżysera.
Jerzy Grzegorzewski, Że też musiała Pani zadać to pytanie, Galeria aTAK, Warszawa, czynna do 9 maja