Zapasy z czasem uprawiało w swej sztuce wielu artystów. Roman Opałka pracowicie go odliczał, Robert Kuśmirowski zaś w swych instalacjach do perfekcji opanował umiejętność przenoszenia widza w przeróżne dawne klimaty. Teraz własną próbę zmierzenia się z zegarem i kalendarzem podjął Rafał Bujnowski, zasadniczo malarz, ale z silnymi od dawna ciągotami ku sztuce konceptualnej. I taki też jest jego najnowszy projekt artystyczny, bo o klasycznej wystawie trudno tu mówić. W kilku pracach twórca próbuje bowiem zacierać granicę między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Pokazuje film, którego 70-letni bohater zachowuje krzepę i kondycję 30-latka, dziarsko prezentując zestaw trudnych ćwiczeń gimnastycznych. A także obrazy olejne. Namalowane teraz, postarzone zostały specjalnymi metodami o 50 lat, a mają za temat to, co wydarzy się za kolejne pięć dekad. Do jakiego porządku czasowego one należą? – zdaje się pytać. Są też dwa bliźniacze samochody marki Mazda, wyprodukowane w 1986 r., ale tak pięknie odnowione, że wyglądają, jakby przed chwilą zeszły z taśmy montażowej. I znów widz ma poczuć dezorientację, bo zawodzą tradycyjne wskaźniki przemijania. Czy poczuje? Nie sądzę. Pomimo ideologicznej spójności i pewnej atrakcyjności konceptu całość wydaje się niespójna i nazbyt pobieżna, a nieco na siłę połączone trzy prace z trzech różnych porządków estetycznych (wideoart, „ready made”, obrazy) niewystarczająco zachęcają do podjęcia dialogu z twórcą.
Rafał Bujnowski, Maj 2066, Narodowa Galeria Sztuki Zachęta, Warszawa, do 21 sierpnia