Baja pochłania malarstwo dziś uważane za nieco staroświeckie: portret i pejzaż. Mało tego, do artystycznego spełnienia zawsze wystarczało mu wąskie pole obserwacji: kilka bliskich sercu osób i krajobrazów, z osobliwą słabością do miejsc nad Bugiem. Jedyne, co się zmieniało, to sposób utrwalania ich na płótnach. Zaczynał od konwencji bliskiej realizmowi, by wraz z kolejnymi cyklami i latami coraz bardziej redukować środki wyrazu, odrzucać niepotrzebne detale i zbędne kolory. Cykl „Czarna rzeka” jest na tej drodze kolejnym i najbardziej radykalnym krokiem. Obrazy są z reguły monochromatyczne, tak skoncentrowane na pojedynczym motywie, że niemal abstrakcyjne. A mimo to ani przez moment nie ma wątpliwości, że są osadzone w realnym świecie. Trafnie to ujął Wiesław Myśliwski, pisząc, iż Baj „nie maluje z innego malarstwa. On maluje ze swojej ziemi”. I w tej osobności tkwi wielka siła, a sztukę Baja śmiało można nominować do tytułu „kwintesencji malarstwa”. Wielka szkoda, ale takie to już podłe czasy dla kultury, że o siostrach Godlewskich wie wielu, a o Baju – jeno wtajemniczeni.
Stanisław Baj, Czarna rzeka, Galeria BWA, Olsztyn, czynna do 4 marca