Z peronów poniżej odjeżdżamy więc do Krakowa czy Warszawy. A na wystawie? Artyści, których zaproszono na wystawę, podróżują wszędzie. Na przykład do dalekich krajów Azji, badając, na ile te odległe kulturowo miejsca dają się poznać, zdefiniować i oswoić przez przybyszy z Europy. Albo podróżują z emigrantami, przyglądając się zarówno miejscom, które opuścili, jak i tym, do których przybywają. Część podróży to wędrówki w czasie. Nostalgiczne, do czasów Peerelu, sentymentalne, do rodzinnych korzeni, ale i przejmujące, jak w pracy Krzysztofa Gila, który zabiera nas w objazd po historii prześladowań Romów. W świat przyszłości, postindustrialny, a może i postapokaliptyczny, wyruszają z kolei Zbigniew Libera i Kristof Kintera. Lista artystów prezentujących różne pokolenia i różne formy artystycznego wyrazu (instalacja, fotografia, rzeźba, sztuka wideo) sprawia, że czujemy się jak na prawdziwej stacji, mogąc wybierać nie tylko kierunek, ale i to, czy chcemy mknąć pendolino, czy powolutku toczyć się wąskotorową kolejką. Problem tylko, że ów artystyczny rozkład odjazdów wygląda na nieco chaotyczny i nieczytelny. Uporczywie powraca więc pytanie: dokąd chcą nas wysłać kuratorzy? Co pokazać? A może przed czym ostrzec? Ale i jak w realnej wyprawie koleją, tak i tutaj musimy pilnować, by się nie spóźnić, bo ekspozycja potrwa bardzo krótko i odjedzie w niebyt. Miłej podróży.
Odjazd, BWA Wrocław Główny, do 31 marca