Ludzie i style

Spottkania

Na czym polega sieciowy spotting?

Spotted to arena dla cyfrowych tubylców, którzy po prostu żyją w dwóch równoległych światach: rzeczywistym i cyfrowym. Spotted to arena dla cyfrowych tubylców, którzy po prostu żyją w dwóch równoległych światach: rzeczywistym i cyfrowym. Piotr Socha / Polityka
Zjawisko spottingu to zaznaczanie swojej obecności, wielka tablica ogłoszeń, a zarazem potencjalny biznes.
Spotted to nie tylko arena trollingu i miejsce na szybki podryw, to także tablica ogłoszeń.Internet Spotted to nie tylko arena trollingu i miejsce na szybki podryw, to także tablica ogłoszeń.
Wysłanie wiadomości do Spotted jest jak wrzucenie do wody listu w butelce, tyle że szybsze, tańsze i z większą szansą na odzew.Internet Wysłanie wiadomości do Spotted jest jak wrzucenie do wody listu w butelce, tyle że szybsze, tańsze i z większą szansą na odzew.

Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego, sesja, pełno studentów. Niektórzy z nosami w książkach, większość przyklejona do ekranów monitorów. Na pierwszym piętrze, w czytelni pośród miarowego odgłosu komputerowych klawiszy nagle rozlega się śmiech. Niewysoka blondynka wychyla się znad MacBooka, tłumi chichot i nerwowo rozgląda się po bibliotece. Pozostali studenci odkładają książki i notatki, zerkają na siebie i na ciągle włączonego Facebooka, czytają: „Do niskiej blondynki w szarej bluzce siedzącej nad prawoznawstwem: widać, że nie możesz się tu skupić! Może wpadniesz do mnie na ananasa i pouczymy się razem? Czekam przy głównych schodach za 20 min”. Atmosfera staje się mało naukowa. Pod wpisem pojawiają się komentarze, a blondynka zamyka prawniczą książkę i za chwilę z wypiekami na twarzy wychodzi z czytelni.

Tymczasem w drugiej części biblioteki, przy dziale historycznym, gdzie rzesze studentów zalegają stoliki i pufy, zamiast subtelnego śmiechu słychać już donośny ryk. Kilkuosobowa grupa studentów zarządzania (sądząc po podręcznikach) odprowadza głośnym rechotem długowłosego chłopaka ubranego w czarną koszulkę. Ten wychodzi szybkim krokiem, trzyma w ręce netbooka i książki, na szyi ma zawieszone słuchawki, zaś na twarzy wyraźny, buraczany rumieniec. Nim przytrzasnął laptop, przeczytał: „Do pawiana w koszulce Korna przy literaturze. Ścisz ten metal, bo czytać nie można. I zmień skarpety, bo śmierdzisz starym capem”. Co łączy studentkę prawa i miłośnika rockowego grania? Oboje zostali zespottowani, czyli dostrzeżeni, zauważeni, na Spotted BUW, podstronie Facebooka, którą przegląda niemal każdy korzystający z tutejszej biblioteki.

Chcesz zaproponować komuś kawę? Nic prostszego

Spotted BUW powstała 14 grudnia i zgromadziła już 15 745 fanów. Jest jednym z największych tego typu miejsc na świecie. Popularniejsza w Polsce jest tylko działająca zaledwie od miesiąca Spotted ZTM (komunikacja miejska w Warszawie), która zdobyła 19 666 obserwujących.

Spotted to facebookowy fanpage, czyli podstrona, której treść mogą oglądać ci użytkownicy, którzy kliknęli „Lubię to!”. Oni również mogą na niej publikować: ogłoszenia, komentarze czy uwagi dotyczące sytuacji zaobserwowanych w danym miejscu.

Spotted oparty jest na dynamice miejsca i czasu, to rodzaj głęboko lokalnego serwisu – ściana ogłoszeniowa albo błyskawiczna gazeta, odnosząca się do jednego, ściśle określonego miejsca. Zasady są proste: jesteś gdzieś, widzisz ciekawą osobę albo coś cię irytuje, chcesz zaproponować komuś kawę albo kogoś wyśmiać? Logujesz się na stronie Spotted tego miejsca i wysyłasz do administratorów anonimową wiadomość. Oni to publikują, a ty czekasz na reakcję. Istota tych serwisów jest więc żywcem przeniesiona z prasy drukowanej, telewizji czy niektórych witryn randkowych, tyle że wsparta mocą i powszechnością miliardowego portalu społecznościowego, jakim jest dziś Facebook. Nie trzeba już wysyłać wiadomości do bezpłatnego dziennika: „poszukuję przypadkiem spotkanej osoby, która odwzajemniła przelotny uśmiech”. Teraz jedna wiadomość pozwala porozumieć się z kilkudziesięcioma nieznajomymi dookoła. I choć sam sposób wydaje się mniej romantyczny, prawdopodobieństwo odzewu jest nieporównywalnie większe.

Marketing szeptany XXI wieku

Wiadomości pełne jadu i pospolitego chamstwa to codzienność. „Do głośno rozmawiających dziewczyn przy ścianie obok działu nauk historycznych: Zamknijcie gęby!” albo „Do mamuta w czarnej koszulce! Nie mlaskaj tak jęzorem! Tu jest stołówka, nie koryto!”. W przeciwieństwie do żartobliwych i „miłosnych” postów wywołują natychmiastowy odzew. Efekt, którego zwykły, nawet najmocniejszy wpis nie wywoła.

Jednak Spotted to nie tylko arena trollingu i miejsce na szybki podryw, to także tablica ogłoszeń. Zgubiłeś kluczyk do szatni, a może zostawiłeś czapkę w autobusie? Napisz wiadomość, że poszukujesz zguby (o ile nikt wcześniej nie opublikował postu, że ją znalazł) i czekaj na odpowiedzi. Jesteś w galerii handlowej i masz ochotę pójść z kimś do kina, a wśród znajomych brak chętnych? Zespottuj kogoś do towarzystwa! A może nie dzwonisz, bo masz rozładowany telefon? Wyślij wiadomość z prośbą o pomoc: „Ma ktoś poratować ładowarką do iPhone’a 4?”.

W Grodzisku Mazowieckim, z którego do stolicy dojeżdżają tysiące osób, serwer pełni funkcję najpewniejszego i najszybszego informatora.

Podróżni sprawdzą na Spotted, czy ich pociąg przypadkiem nie ma opóźnienia. Zaczynają się też pojawiać posty z kategorii kupię-sprzedam i reklamy. Pierwsze oczywiście na Spotted BUW, gdzie za pomocą serwisu akcję promocyjną zorganizował producent napojów energetycznych.

Dla wielu firm takie oznaczanie to darmowa reklama i świetny PR. Jak mówi Jakub, barista w jednej z warszawskich kawiarni Starbucks, mechanizm jest banalnie prosty: – Kto taguje się (oznacza, że jest w danym miejscu – przyp. red.) na Facebooku w naszej kawiarni, tym samym nas poleca i zaprasza znajomych. To marketing szeptany XXI w. Sami założyliśmy parę dni temu Spotted.

Maciek, menedżer i administrator Spotted jednej z knajp na modnym, warszawskim placu Zbawiciela, podkreśla, że przez taki fanpage można łatwo przemycić kryptoreklamę: „Poznaliśmy się w X, piłaś latte, ja zajadałem sernik. Ciasto było pyszne, ale chciałbym je zjeść znów z tobą. Może umówimy się na cappuccino?”.

– Seks, kawa i biblioteczna ściągawa. To brzmi atrakcyjnie, ale Spotted raczej nie przerodzi się w platformę dla biznesu – komentuje Tomasz Jaroszek, dziennikarz ekonomiczny serwisu Bankier.pl. – Zjawisko jest bardzo popularne, ale tylko wśród wtajemniczonych i przynajmniej w takiej formie nie ma przyszłości. Po pierwsze, żeby wiedzieć, że ktoś pisze do mnie na Spotted, muszę wiedzieć, że coś takiego istnieje i w danym momencie odczytać w sumie anonimową wiadomość.

Spotted wywodzi się z serwisów geolokalizacyjnych, które w zachodniej Europie stanowią potężne narzędzie komunikacji i PR (klienci, którzy oznaczają swoją lokalizację na Foursquare czy Foodspotting, dostają zniżki lub biorą udział w różnego typu promocjach), zaś w Polsce wciąż cieszą się promilowym zainteresowaniem.

Pierwszy Spotted powstał w Irlandii rok temu. Spotted UL Library z Limerick miał być tablicą informacyjną, jednak szybko okazało się, że studentów bardziej interesuje flirt i zabawa. Oprócz ogłoszeń o dostępnych pomocach naukowych, ocenach i egzaminach lawinowo zaczęły pojawiać się anonimowe zaproszenia na kawę i śmieszne zdjęcia z uczelnianej rzeczywistości. Po kilku miesiącach także brytyjskie i francuskie biblioteki uniwersyteckie pojawiły się na Facebooku. Teraz fala trafiła do Polski.

Według Pawła Lipca, blogera zajmującego się Internetem i nowymi mediami, internetowy spotting to przejściowy trend, który można porównać do mody na portale obrazkowe. W rozmowie z portalem Gazeta.pl zaznaczył, że tak jak powstawały klony Kwejka czy Demotywatorów, tak teraz bardzo dynamicznie pojawiają się kolejne strony Spotted, jednak zjawisko się raczej nie utrzyma, bo to tylko zabawa.

Słowa Lipca wydaje się potwierdzać fakt, że największy wzrost odnotowują liczne serwisy będące parodią całego zjawiska: Spotted Sejm, Spotted Biedronka, a nawet Spotted Kolska (od adresu słynnej warszawskiej izby wytrzeźwień – w ciągu miesiąca zyskała ponad 4 tys. fanów). Spotted Sejm: „Od wysoko postawionej spotterki: Świętowaliśmy wczoraj w Brukseli. Chciałeś mi postawić drinka, ale byłam zaskoczona i onieśmielona. Miałeś świetny garnitur, chwaliłeś się zdjęciami z fotoradaru. Ja blondynka w czerwonych szpilkach”. Spotted Biedronka: „Pozdrawiam kasjerkę, która ma zawsze całe srebrne powieki. Dzięki niej ciągle myślę, że jest sylwester. Może spotkamy się na mięsnym?”.

Niebezpieczne hobby

Spotted to arena dla cyfrowych tubylców, którzy po prostu żyją w dwóch równoległych światach: rzeczywistym i cyfrowym. Nie tylko potrzebują się wypisać, ale pragną także odzewu, poklasku. Tak uważa przynajmniej dr Krzysztof Krejtz ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Podkreśla, że obecnie wiele rzeczy robimy przez Internet, i to jest przedłużenie takich zachowań. Wysłanie wiadomości do Spotted jest jak wrzucenie do wody listu w butelce, tyle że szybsze, tańsze i z większą szansą na odzew.

Przykład z Wielkiej Brytanii pokazuje z kolei, że uzależnienie od oznaczania rzeczywistości może być niebezpieczne. Już w 2008 r. „Daily Mail” opisał sytuację niejakiego Roba McCaffreya, który namiętnie fotografował i opisywał na facebookowym profilu miejską komunikację londyńskiej aglomeracji. 45-letni mężczyzna z powodu swojej pasji trafił do aresztu, ponieważ policja podejrzewała go o terroryzm. Zwolniono go dopiero, kiedy obiecał, że porzuci swoje hobby.

Także w zeszłym roku londyńscy stróże prawa przeprowadzili kampanię informacyjną o zagrożeniach związanych z aktywnością w sieci. Policjanci pouczali, że wpisy i tagowanie się na Facebooku może stać się przynętą dla ewentualnych terrorystów. Naukowcy w kontekście tego typu zjawisk mówią o paradoksalnej aspołeczności: niektórzy ludzie mają problemy z nawiązywaniem bezpośredniego kontaktu, ale z drugiej strony nie wstydzą się informować całego świata o najbardziej błahych wydarzeniach ze swojego życia – i Facebook to ich świat. Spotting, choćby miał być tylko tymczasową zabawą, pokazuje, że ten wielki serwis społecznościowy ogarnął również tych, którzy się do niego nie logują – ci mogą stać się tematem komentarzy, nawet o tym nie wiedząc.

***

Popularne miejsca:

• Spotted on Dublin Bus – 40 272 fanów (od grudnia 2012 r.)

• Spotted Cardiff – 28 395 fanów (od grudnia 2012 r.)

• Spotted ZTM Warszawa – 19 666 fanów (od stycznia 2013 r.)

• Spotted BUW – 15 358 fanów (od grudnia 2012 r.)

• Spotted: Nightlife Würzburg (Niemcy) – 12 461 fanów (od stycznia 2013 r.)

• Spotted Overport (Holandia) – 12 313 fanów (od grudnia 2012 r.)

• Spotted University of Manchester Library – 10 999 fanów (od grudnia 2012 r.)

(stan na 13 marca 2013 r.)

Polityka 12.2013 (2900) z dnia 19.03.2013; Ludzie i Style; s. 90
Oryginalny tytuł tekstu: "Spottkania"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Iga tańczy sama, pada ofiarą dzisiejszych czasów. Co się dzieje z Polką numer jeden?

Iga Świątek wciąż jest na szczycie kobiecego tenisa i polskiego sportu. Ostatnio sprawia jednak wrażenie coraz bardziej wyizolowanej, funkcjonującej według trybu ustawionego przez jej agencję menedżerską i psycholożkę.

Marcin Piątek
28.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną