Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Ustawka

Co dręczy polskich kibiców?

Ryszard Sadłoń, radny z Chorzowa i kibic Ruchu: – U nas nie mówi się fanatycy, mówi się fanciole. Jesteśmy fanciolami Ruchu. Ryszard Sadłoń, radny z Chorzowa i kibic Ruchu: – U nas nie mówi się fanatycy, mówi się fanciole. Jesteśmy fanciolami Ruchu. Tomasz Radzik/SE / East News
Polityka zaprosiła do rozmowy kibiców i działaczy piłkarskich, prawników, socjologów, policjantów i ministra spraw wewnętrznych. Chcieliśmy ustalić, jaki mamy problem z kibicami, przepisami, klubami. A może ze wszystkim. I dlaczego?
Ludzie, którzy nie chodzą na mecze, postrzegają środowisko kibiców jako jednorodną armię groźnych dla porządku publicznego osób.Leung Cho Pan/Smarterpix/PantherMedia Ludzie, którzy nie chodzą na mecze, postrzegają środowisko kibiców jako jednorodną armię groźnych dla porządku publicznego osób.

Otwierając debatę, redaktor naczelny POLITYKI Jerzy Baczyński powiedział, że zorganizowaliśmy to spotkanie, taką ustawkę z kibicami, bo napięcia na linii kibice–reszta świata wynikają w jakiejś mierze z nieporozumień, niedomówień, streotypów. A wtedy, jak wiadomo, najlepiej się spotkać i – w przypadku tej ustawki – porozmawiać.

Nie wszyscy chcieli. Minister Bartłomiej Sienkiewicz odmówił udziału w debacie. Jego rzecznik Paweł Majcher przypomniał, że ministerstwo już w sierpniu 2013 r. proponowało Ogólnopolskiemu Związkowi Stowarzyszeń Kibiców spotkanie. „Zaproszenie pozostało bez odzewu, dlatego dopóki rozmowy się nie rozpoczną, nasz udział w debacie uznajemy za bezcelowy” – napisał rzecznik. Sygnał zabrzmiał jasno: rozmowy tak, ale na naszych warunkach. Wypowiedzi Sienkiewicza pod adresem kibiców brzmią twardo. Przypominają hasło ministra wygłoszone w Białymstoku: „Idziemy po was!”. To będzie raczej długi marsz, a powody próbowaliśmy uściślić właśnie podczas rozmów.

Religijne uniesienie

Według Dominika Antonowicza, doktora socjologii z UMK w Toruniu, wspólnota kibiców przypomina religijną, bo tę grupę łączą nadzwyczaj silne więzi i uświęcenie klubu. To miłość do jego barw, godła i historii. Na stadionie kibice przeżywają uniesienie wynikające nie tyle z oglądania meczu, co ze wspólnego świętowania i przebywania razem.

Ruch kibicowski narodził się w XIX w. w Anglii. Kluby powstawały tam w gwałtownie rozwijających się przemysłowych miastach. Robotnicy szukali wspólnej identyfikacji, a taką możliwość dawało kibicowanie. I daje do dzisiaj. Dr Antonowicz dostrzegł, że zachowania kibiców, wspólne skandowanie, podskakiwanie, spontaniczna radość, rodzaj prezentowanego braterstwa, może stwarzać pozory zagrożenia dla osób spoza tego kręgu: – To tak jakby udać się do innego kraju i zobaczyć tam dziwne praktyki religijne i rytuały, plemienne zachowania wywołujące u przybysza obawę.

Polityka 45.2013 (2932) z dnia 05.11.2013; kraj; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Ustawka"
Reklama