Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Krym cym cym

Wyblakłe gwiazdy popkultury wspierają Putina

Steven Seagal z wizytą w fabryce rosyjskiego producenta broni ORSIS, Moskwa, październik 2013 r. Steven Seagal z wizytą w fabryce rosyjskiego producenta broni ORSIS, Moskwa, październik 2013 r. Artyom Geodakyan/ITAR-TASS / Forum
Konflikt rosyjsko-ukraiński od miesięcy podsycany jest przez serię wielkich patriotycznych show, w których powrót do gwiazd lat 90. łączy się z nostalgią za ZSRR i carskim gestem.
Motocyklowym pokazom towarzyszyło wielkie widowisko z muzyką rockową i inscenizacją zwycięstwa prorosyjskich separatystów.Dmitry Rogulin/ITAR-TASS/Forum Motocyklowym pokazom towarzyszyło wielkie widowisko z muzyką rockową i inscenizacją zwycięstwa prorosyjskich separatystów.

Spasibo, I love you! – krzyczał Steven Seagal do rozbujanego w rytm ostatniej piosenki tłumu. Tegoroczną trasę koncertową jego Blues Band rozpoczął w Hollywood, a zakończył w sierpniu w zajętym przez Rosję Sewastopolu. Muzykujący aktor był gwiazdą dwudniowego bike show, które na Krymie zorganizowała moskiewska grupa miłośników jednośladów Nocne Wilki. Motocyklowym pokazom towarzyszyło wielkie widowisko z muzyką rockową i inscenizacją zwycięstwa prorosyjskich separatystów. Na miejscu obejrzała je wielotysięczna publiczność, była też transmisja w telewizji.

Lider Wilków Aleksander Załdostanow, znany pod pseudonimem Chirurg, podarował Seagalowi koszulkę ze zdjęciem Putina w okularach słonecznych. „Oto zbieracz ruskich ziem XXI w.” – powiedział na scenie, wręczając prezent. Jasne było, że to ważne dla rosyjskiej historii określenie niczego Amerykanowi nie mówi. Podstarzały gwiazdor odgrywał rolę maskotki importowanej z Zachodu w czasach ścisłego embarga. Miał się uśmiechać, mówić Rosjanom komplementy oraz gromić zachodnie media za brak obiektywności w przedstawianiu konfliktu na Ukrainie. Wbrew zapowiedziom organizatorów nie zagrał hymnu Donieckiej Republiki Ludowej, ale pozostałe zadania wykonał śpiewająco. Podobnie jak Mickey Rourke, który, cały w skowronkach, krążył w koszulce z podobizną rosyjskiego prezydenta po placu Czerwonym.

Ściąganie przez Kreml nie współczesnych idoli, lecz przyblakłych gwiazd z amerykańskiej fabryki snów, które ćwierć wieku temu były bożyszczami tłumów, nie jest przypadkowe. Przekaz dla Rosjan jest jasny: w „lichych” latach 90. z nosem przyklejonym do telewizora oglądaliście ich na pirackich kasetach wideo, a dziś jedzą nam z ręki.

Reklama