Świat wirtualny
Tak wyglądałby świat, gdyby o wielkości krajów decydowała liczba internautów
Badacze z Oxford Internet Institute stworzyli mapę świata, na której rozmiar kraju nie odzwierciedla jego powierzchni, lecz liczbę internautów.
Na takiej mapie ogromne, ale rzadko zaludnione państwa pokroju Rosji, Kanady czy Australii okazują się znacznie mniejsze niż na mapach tradycyjnych. Zyskują za to kraje stosunkowo niewielkie, ale gęsto zaludnione: Belgia, Korea Południowa czy Holandia.
Największe – a raczej najmniejsze – wrażenie robi Afryka. Czyli drugi najludniejszy kontynent świata (ponad 1,1 miliarda mieszkańców) i drugi pod względem powierzchni. Jednak na internetowej mapie naszego globu nie zajmuje nawet tyle miejsca, co trzykrotnie mniejsze Stany Zjednoczone.
Niepodważalnym globalnym mocarstwem okazują się oczywiście Chiny. Pozycję lidera gwarantuje im głównie liczba mieszkańców, bo samo rozpowszechnienie internetu w tym kraju – ilustrowane na mapie nasyceniem koloru czerwonego – jest stosunkowo małe. Z internetu wciąż nie korzysta tam nawet połowa mieszkańców. (Poziom ten Polska przekroczyła ponad pięć lat temu). Mimo tego już ponad pół miliarda Chińczyków loguje się do świata wirtualnego.
Daleko za Chinami z dwukrotnie mniejszą liczbą internautów plasują się Stany Zjednoczone, a trzecie miejsce zajmują wyraźnie zacofane Indie oznaczone najbledszym kolorem. W sumie w Azji żyje 42 proc. wszystkich internautów. W samych Chinach, Indiach i Japonii jest ich więcej niż w całej Europie i Ameryce Północnej razem wziętych.
Najwyższym współczynnikiem usieciowienia charakteryzują się kraje europejskie, a szczególnie skandynawskie.