Ludzie i style

Na pych, pod prąd

Krypy znów są w modzie

Piknik na Wiśle w Warszawie, wyspa Poniatówka. Każda z tych łodzi jest wyposażona w czworokątny żagiel i długie wiosło pychowe. Piknik na Wiśle w Warszawie, wyspa Poniatówka. Każda z tych łodzi jest wyposażona w czworokątny żagiel i długie wiosło pychowe. Piotr Sadurski
Moda na pychówki rozprzestrzenia się powoli, ale wytrwale. Młodzi przesiadają się na lejtaki, olenderki, baty, a zabranie dziewczyny na rzekę plastikową łodzią to obciach.
Marcin Figurski, operator filmowy, na Kępie Śladowskiej; przez współczesnych właścicieli lejtaków i batów jest nazywany ojcem założycielem.Piotr Sadurski Marcin Figurski, operator filmowy, na Kępie Śladowskiej; przez współczesnych właścicieli lejtaków i batów jest nazywany ojcem założycielem.

Im węższa rzeka, tym łódki krótsze; na takich jak Bug czy Narew pływały łodzie jak koryta – niskie burty, ścięty dziób, prosta rufa. Praktyczne, ale estetycznie do niczego. Najpiękniejsze pychówki spotkałeś na Wiśle: lejtaki ze smukłymi dziobami, olenderki, baty (patrz ramka s. 103). – Do pływania po rzece bez silnika nikt niczego lepszego od pychówki nie wymyślił – przekonuje Piotr Kielar, reżyser, producent filmowy, mieszkaniec Warszawy i Kazimierza Dolnego, szczęśliwy właściciel pychówki.

Pychówka pychówce nierówna. Każdy szkutnik robi je trochę inaczej: po swojemu podgina deski, profiluje dziób, po swojemu dychtuje, czyli uszczelnia. Trochę inną łódkę zrobi dla wędkarza, inną pod żagiel. – Na wysokości Kazimierza Dolnego rzeka zbystrza się, nurt jest szybszy, to i łódki musiały być szybkie i zwinne – tłumaczy Kielar. – A że fali wysokiej tam nie ma, więc szkutnicy robili burty na wysokość jednej deski, tak zwane jednopasówki. Na wysokości Warszawy, gdzie rzeka rozlewa się szeroko, a fala bywa wysoka, jedna deska w burcie to za mało, więc robiono je z dwóch desek, a na Umie, syberyjskiej rzece, tak szerokiej, że ledwie widać jej brzegi, burty w łódkach miały cztery deski. Można powiedzieć, że to rzeki rodzą łódki.

Z prądem zmian

W Basonii, lubelskiej wsi znanej z tradycji szkutniczej, było tak: osada leżała na lewym brzegu Wisły, a basońskie pastwiska na prawym. Bydło trzeba było przewieźć na drugą stronę rzeki, a z łąk zwieźć siano, więc ludzie budowali krypy. Basońska krypa miała kształt prostokąta i była zrobiona z porządnego drewna, najczęściej dębiny. Na porządną krypę wchodziły dwa wozy z sianem albo 12 krów.

Polityka 45.2014 (2983) z dnia 04.11.2014; Na własne oczy; s. 116
Oryginalny tytuł tekstu: "Na pych, pod prąd"
Reklama