Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ludzie i style

Po co piec?

Moda na samodzielne wypiekanie chleba

Lista błędów, jakie zdarzają się nowicjuszom, jest długa. Można: zabić zakwas, zabić drożdże, źle złożyć lub uformować chleb. Lista błędów, jakie zdarzają się nowicjuszom, jest długa. Można: zabić zakwas, zabić drożdże, źle złożyć lub uformować chleb. Marko Volkmar / Smarterpix/PantherMedia
„Chleb se wypieka, o śmierci już nie marzy” – śpiewała Dorota Masłowska. Ale co dokładnie jest takiego w coraz częstszym powrocie do domowego wypieku chleba?
Wydaje się, że zainteresowanie tradycyjnym zakwaszanym chlebem nigdy nie było większe.Monika Walecka Wydaje się, że zainteresowanie tradycyjnym zakwaszanym chlebem nigdy nie było większe.

Monika Walecka pracuje na wczesnoporannej zmianie. Żeby zdążyć, wstaje o drugiej rano, wsiada na rower i gna po wyludnionych ulicach, po których jednak od czasu do czasu przemykają przechodnie innego rodzaju: skunksy czy szopy. Mimo drakońskiego reżimu nie narzeka – w końcu robi to, co kocha. Piecze. I to nie byle gdzie, bo w światowej stolicy rzemieślniczego chleba na kwasie – San Francisco. To przecież nie przypadek, że jedna z bakterii mlekowych zakwaszająca ciasto nazywa się Lactobacillus sanfranciscensis (choć wbrew pierwotnemu przekonaniu dumnych Kalifornijczyków można ją spotkać w piekarniach na całym świecie).

Jak mama usłyszała, że chcę zostać piekarzem, wykrzyknęła: Boże, dziecko! Będziesz pracować w takim upale? – śmieje się Monika. Ale w Kalifornii dawno minęły już czasy, w których piekarz kojarzył się z rumianym, wąsatym panem z brzuszkiem albo i gorzej.

Pisarz Michael Pollan przypomina, że jeszcze w XIX w. młynarze i piekarze cieszyli się złą sławą, często zasłużenie. Mąkę zabielano ałunem, kredą, a nawet sproszkowanymi kośćmi. Biedacy skazani na ciemne pieczywo znajdowali w bochnach nieoczekiwane dodatki: liście, korę, czasem główki maku. Wszystkie pełniły tę samą funkcję, miały oszukać organizm osłabiony wyczerpującą fizyczną pracą i dietą ubogą w kalorie. Szczęśliwie te czasy na dobre minęły – ich pokłosiem są zapewne wionące grozą opowieści o tym, co się dzieje w piekarniach – a sam chleb stracił status przykrej i powszedniej konieczności (historyk Fernand Braudel szacował, że jeszcze do niedawna europejscy chłopi i robotnicy czerpali z niego ponad 50 proc. kalorii).

Dziś to małe dzieło sztuki, produkt zarówno ludzkiego rzemiosła, jak i wciąż nie do końca rozpoznanych naturalnych sił biologii i chemii.

Polityka 34.2015 (3023) z dnia 18.08.2015; Ludzie i Style; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Po co piec?"
Reklama