Baby on board
Jak sprawić, by podróżowanie z dzieckiem było przyjemne
Pewna dziewczynka zażądała zwiedzania podparyskiego Disneylandu, co wywołało rodzinny zgrzyt w czasie wycieczki do Francji. Dostała więc propozycję: dzień w Disneylandzie albo nowy GameBoy. Granie w „Super Mario Bros.” i wyciąganie się na ławce w muzeum pomogło jej przetrwać muzealną koncentrację przykładów neoimpresjonizmu, która bardzo interesowała jej rodziców.
Gry czy aplikacje wgrywane na tablet nie są w podróży ważniejsze niż tradycyjne rozrywki dla dzieci: czytanie książek, kopanie w przednie siedzenie, szturchanie brata, bieganie do łazienki w samolocie, jedzenie żelków czy patrzenie przez okno. A jednak uzupełnianie tabletu o filmy czy apki stało się dla rodziców środkiem zapobiegawczym, najlepszą odpowiedzią na ciągłe pytanie: daleko jeszcze? Choć to, jak rodzice zorganizują wyprawę, może ukształtować przyszłych reporterów-podróżników, operatorów filmów przyrodniczych, polarników, inżynierów ekspresówek transkontynentalnych czy założycieli pierwszej kolonii na Marsie. A im więcej dziecko będzie jeździć w pierwszych latach życia, tym lepiej oswoi nudę w podróży, dzięki czemu będzie chciało jeździć częściej.
Sporym wyzwaniem przed pierwszą wyprawą jest już samo zrozumienie, z jakimi problemami podróżowanie z dzieckiem się wiąże. I tu się akurat elektronika i internet przydają. Pomagają wyłapać porady innych rodziców – wszystko, co mieści się w pojęciu lifehack, czyli hakowanie życia: jak zapewnić dziecku bezpieczeństwo, co spakować do podręcznego i gdzie są niesamowite place zabaw. Przydają się strony podróżujących z dzieciakami, np. mylittlenomads.com, zawierające sporo informacji, co nas może spotkać podczas wyjazdu.