O Śląsku Wrocław napisał niedawno „New York Times”. Z powodu czynnika ludzkiego. Ów czynnik ludzki to Sebino Plaku, albański napastnik, który trafił do Wrocławia w 2013 r. Dziś już go w klubie nie ma, kontynuuje karierę na ojczystej ziemi. Ale jest jego sprawa ze Śląskiem. Plaku twierdzi bowiem, że był przez władze wrocławskiego klubu szykanowany, bo odmówił podpisania kontraktu zakładającego obniżkę pensji o połowę (zarabiał ponoć około 40 tys. zł miesięcznie). Ostatecznie kontrakt został rozwiązany przez funkcjonującą przy PZPN Izbę ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych. Bez orzekania o winie. Ale Plaku uważa, że był w tej sprawie ofiarą i odwołał się do najwyższej sportowej władzy, Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu z siedzibą w Lozannie. Domaga się 200 tys. euro niewypłaconych zarobków. Udało mu się nagłośnić sprawę. Stąd Śląsk Wrocław na łamach „New York Timesa”.
W wersji Plaku niemówiący po angielsku prezes klubu Paweł Żelem za pośrednictwem mówiącego po angielsku wiceprezesa przekazał ultimatum: albo godzi się na radykalne cięcie zarobków, albo zniszczą mu karierę. Nie zgodził się, więc został zesłany do drużyny rezerw. Trenował trzy razy dziennie (głównie bieganie i siłownia) tylko po to, żeby trenować. Sporadycznie grywał w zespole rezerw. Jako klubowy pracownik bywał wysyłany na odcinek marketingowy – np. rozdawał ulotki w jednej z galerii handlowych.
Wersja Śląska: Plaku po kontuzji odstawał jakościowo od tego Plaku, którego do Śląska kupiono, a nadal miał się za nie wiadomo kogo. Klub jest w trudnej sytuacji finansowej, więc Plaku powinien wykazać się zrozumieniem i przystać na obniżkę, zwłaszcza że uprzednio zaproponowana mu pensja miała się nijak do tego, co wnosił do zespołu.