„Ach, ta dzisiejsza młodzież!”. Ile razy to zdanie było początkiem nieco przydługiej tyrady, podczas której bezwzględnie punktowano wszystkie możliwe wady dzisiejszej młodzieży? Czasami można odnieść wrażenie, że negatywnych cech osób młodych przybywa z każdym rokiem. Ale czy rzeczywiście mamy do czynienia z upadkiem elementarnej kindersztuby czy też to dorośli stają się coraz wrażliwsi?
Psychologowie Ursula Hess, Shlomo Hareli i Michel Cossette postanowili przyjrzeć się „epidemii złego wychowania”. Celem badania, którego wyniki opublikowano w „European Journal of Psychology”, było stwierdzenie, czy rzeczywiście możemy mówić o upadku dobrych obyczajów. Ustalenia naukowców okazały się zaskakujące.
Uczestnicy eksperymentu zostali poproszeni o przeczytanie opisów kilku scenariuszy, w których ktoś zachowuje się nieuprzejmie. Wśród przedstawionych sytuacji z łatwością można było znaleźć te, które na co dzień wyprowadzają nas z równowagi. A wśród nich: mimowolne słuchanie głośnej rozmowy telefonicznej, prowadzonej przez innego użytkownika komunikacji miejskiej, oraz nagłe zajechanie drogi na autostradzie przez innego kierowcę. W niektórych scenariuszach uczestnicy badania wcielali się w rolę trzecioosobowego obserwatora lub ofiarę zajścia. W innych sami byli odpowiedzialni za zaistniałą sytuację, której opis był przedstawiony w pierwszej osobie liczby pojedynczej.
Uczestnicy zostali poproszeni o ocenę, w jakim stopniu przedstawione w scenariuszu zachowanie było niegrzeczne. Okazało się, że identyczne sytuacje są zupełnie inaczej oceniane w zależności od tego, czy respondenci odczytywali je z perspektywy osoby powodującej zdarzenie, czy też ze strony jego obserwatora.
Czytając scenariusz napisany w pierwszej osobie liczby pojedynczej, uczestnik badania traktował całe zajście mniej poważnie, widział więcej niuansów całej sytuacji oraz chętniej szukał zewnętrznych usprawiedliwień dla takiego zachowania.
Kiedy scenariusz był pisany w trzeciej osobie, respondenci byli dużo bardziej wymagający i zamiast szukać zewnętrznych usprawiedliwień dla danej sytuacji obwiniali osobę, która odpowiadała za zamieszanie, chętnie wskazując jej personalne braki.
Eksperyment może wydawać się banalny. Fakt, że mówiąc o swoich błędach, chętniej wskazujemy na okoliczności, które „nie pozwoliły nad się zachować inaczej”, a kiedy mówimy o wpadkach innych, to orzekamy, że ktoś „właśnie taki jest”, został gruntownie przebadany. Ciekawe jednak jest to, że psychologom udało się udowodnić, że to uwarunkowanie działa tak samo, gdy mówimy o osobie, którą znamy i lubimy.
Jak ma się to do odwiecznego narzekania na młodzież? Psychologowie wysnuli wniosek, że ze względu na globalizację i rozwój technologii komunikacyjnej ludzie na co dzień spotykają się z dużo większą liczbą młodych osób, których nie znają, niż miało to miejsce w przeszłości.
Jak twierdzą autorzy badań w swojej pracy: „Duża różnica między tym, czego oczekujemy od siebie samych i swoich bliskich, a tym, czego chcemy się spodziewać po obcych, jest... uderzająca i może odpowiadać za ocenę moralną innych osób oraz określanie ich zachowania jako niegrzecznego”. Dlatego, zdaniem badaczy, dziś wydaje nam się, że młodzież jest dużo gorzej wychowana niż kiedyś.
Czy badania zasypią międzypokoleniową przepaść, która wraz z upływem czasu wydaje się coraz większa? Prawdopodobnie nie. Ale kiedy następnym razem na nasze usta będzie się cisnęła długa międzypokoleniowa tyrada, warto zadać sobie pytanie, czy w stosunku do siebie też bylibyśmy tak surowi jak jesteśmy w stosunku do innych.