Polacy wygrali swój pierwszy mecz na Euro. Doskonały występ Bartosza Kapustki
Po zwycięstwie z Irlandią Północną wiadomo tylko tyle, że Polska jest wyraźnie lepsza od rywali mających mgliste pojęcie o zaawansowanym futbolu. I że młodzian z Cracovii Bartosz Kapustka zrobił się za duży na polską ligę.
Nie wiem, jakim cudem Irlandia Północna zakwalifikowała się na Euro. Była w tym meczu Polską z poprzednich turniejów: zagubioną, irytująco bezradną (0 celnych strzałów), a co najdziwniejsze, słabą fizycznie. Czego jak czego, ale tego, że Polacy będą pod tym względem lepsi na tle rywali, mało kto się spodziewał. A może po prostu jest tak, że gdy zespół jest bardziej zaawansowany technicznie i ma pomysł, jak nadać tempo akcjom, to przewaga fizyczna jest zupełnie bez znaczenia?
Wygrał więc zespół lepiej grający w piłkę i miło to napisać o Polakach. Tak samo jak miło było widzieć, jak podwójne zasieki ustawione przez Irlandczyków nie robiły na naszych większego wrażenia. Zagrali tak, jak wymaga się tego od drużyny dojrzałej, ku radości polskiej części trybun, która swój mecz, z wymagającymi kibicami z Ulsteru, co najmniej zremisowała.
Jedynego gola strzelił Arkadiusz Milik, ale to absolutnie nie czyni z niego bohatera tego meczu. Właściwie nerwy mogły się skończyć już w pierwszej połowie, a winnym tego, że się nie skończyły, jest właśnie Milik. Można mu jeszcze wybaczyć, że nie potrafi za bardzo posługiwać się prawą nogą i potraktować to jako okoliczność usprawiedliwiającą nietrafienie w piłkę w prostej sytuacji, ale to, co zrobił w dwóch kolejnych, to (jak to mówią w futbolowym światku) kryminał.