Profesor Werner Helsen czuł pismo nosem: – Nie mamy obrońców. Belgijska defensywa zupełnie się rozsypała z powodu kontuzji oraz kartek. Do tego jeszcze ta Walia… Nasi piłkarze nie lubią grać z rywalami mocnymi fizycznie, nie umieją sobie radzić z siłowymi wyzwaniami – niepokoił się przed ćwierćfinałowym spotkaniem z Walią, przegranym przez Belgów, będących zdecydowanymi faworytami, 1:3.
Profesor Helsen podczas Euro dba o przygotowanie fizyczne arbitrów, a na co dzień pracuje na uniwersytecie w Leuven, na wydziale kinezjologii (nauki zajmującej się złożonością ludzkiego mechanizmu ruchu). Kilkanaście lat temu przyjął zaproszenie do udziału w uzdrawianiu tamtejszego futbolu – reprezentacja była właśnie świeżo po klęskach w mundialu 1998 r. oraz Euro 2000, którego była gospodarzem, wraz z Holandią.
– Zaczęliśmy od podstaw, czyli edukacji nauczycieli wuefu. Organizowaliśmy dla nich warsztaty, uczyliśmy ich specjalistycznego treningu. Wiedzieliśmy, że to potrwa, bo teoria mówi, że dojście do mistrzowskiego poziomu zajmuje jakieś 10 tys. godzin ćwiczeń. Zajęcia z wuefu, w połączeniu z pracą w klubach – to było za mało. Dlatego stworzyliśmy sieć szkół, na poziomie szkoły średniej, gdzie najzdolniejsze dzieci miały dodatkowo 12 godzin treningu piłkarskiego tygodniowo – opowiada Helsen.
System produkcji talentów się sprawdził – stosunkowo mała Belgia, w piłkarskim sensie przez całe dziesięciolecia będąca w cieniu Francji i Holandii, zaczęła masowo eksportować futbolistów, przede wszystkim do ligi angielskiej. Najpierw obrońców, ale ostatnio reklamę belgijskiej myśli szkoleniowej zrobili piłkarze ofensywni, w tym zwłaszcza Eden Hazard oraz Kevin De Bruyne.