Liga Mistrzów pod względem sportowym może się stać dla Legii piekłem. Mistrz Polski trafił w swojej grupie na Real Madryt, Borussię Dortmund i Sporting Lizbona. Dla Legii każda grupa LM byłaby „grupą śmierci”. Legioniści w ostatnich tygodniach grają tak, że zęby bolą. W Polsce są jednookim królem wśród ślepców, zdarza im się przegrać z Termaliką na wsi w Niecieczy i z Arką Gdynia w Warszawie. A przeciwnicy w Lidze Mistrzów są zdecydowanie lepsi niż polskie kluby w Ekstraklasie. Można więc liczyć co najwyżej na to, że 7 grudnia, kiedy Legia zmierzy się ze Sportingiem, w Warszawie spadnie śnieg, który odbierze Portugalczykom ochotę do gry.
Ale dzięki awansowi do europejskiej elity mistrz Polski znalazł się w raju finansowym. Za awans do Ligi Mistrzów Legia otrzyma od UEFA ok. 14 mln euro, czyli blisko 60 mln zł. Każde zwycięstwo w fazie grupowej jest wyceniane przez UEFA na 1,5 mln euro, a remis – 500 tys. euro. Klub może za te pieniądze lepiej opłacać zawodników i trenerów, sprowadzić nowych – lepszych, zbudować dwa nowe boiska i ośrodek szkoleniowy dla młodzieży (Legia ma takie plany). Może wreszcie złamać obowiązujący od lat w polskiej lidze model biznesowy: eksportujemy z niej najzdolniejszych Polaków i sprowadzamy przeciętnych, ale tanich cudzoziemców.
Sól futbolu
W kadrach 16 klubów Ekstraklasy zgłoszonych do rozgrywek sezonu 2016/17 na około 400 zawodników znalazło się ponad 110 piłkarzy z zagranicy. O niewielu z nich można powiedzieć, że podnoszą poziom rozgrywek. W Legii to król strzelców ekstraklasy Węgier Nemanja Nikolić, czeski obrońca Adam Hlousek i fiński pomocnik Kasper Hamalainen.